197siedem (2)

Cumshots

197siedem (2)
OD AUTORKI

Ponizej czytelnik znajdzie d**gi fragment powiesci. Na razie zachowuje chronologie i ciaglosc tekstu zgodna z ukladem ksiazki, a wiec ponizszy tekst jest bezposrednia kontynuacja czesci pierwszej. Mysle, ze tak bedzie az do nastepnego, trzeciego fragmentu, który powinien pojawic sie za jakies dwa-trzy tygodnie.
Jezeli bedzie zainteresowanie, to nie wykluczone, ze w tej witrynie zaprezentuje jeszcze kilka dalszych – tym razem losowo wybranych – fragmentów. Kluczowe znaczenie ma tutaj stopien zainteresowania, dlatego prosze o komentarze i „thumb ups”, tak abym mogla ocenic, czy ksiazka sie podoba.
Jednoczesnie pracuje nad zamieszczeniem w sieci pelnej wersji powiesci. Stosowna informacje zamieszcze przy okazji publikacji kolejnego fragmentu. Zanim jednak cala powiesc bedzie dostepna, zachecam do sledzenia dalszych losów naszych bohaterek. Milej lektury.
Monika Jastrzebska

II. JOLA

– Co to za zwyczaje zeby spac do pierwszej? – donosny glos wyrwal Monike ze snu – O, widze, ze masz goscia. Przepraszam i nie przeszkadzam – Glos oddalil sie wglab mieszkania.
– To ciotka – pospiesznie wyjasnila Ania, kiedy Monika dopiero przecierala oczy. Slonce ostro swiecilo i nawet przy zaslonietych zaluzjach w pokoju bylo dosc jasno.
– Boze, zobaczyla nas razem – Monika wydawala sie byc szczerze przestraszona.
– Nie martw sie, te sciany niejedno juz widzialy. Zreszta moja ciotka tez. A tak a propos – pamietaj, zeby mówic do niej „Jola”. Prywatnie nie toleruje zadnych „ciotek” ani „pan”.
– Ale przeciez ja jej nie znam.
– Poznasz ja. Nie ma obawy.
– A co mialas na mysli mówiac „niejedno widzialy”? Przyprowadzasz tu inne dziewczyny?
– Ani dziewczyn, ani chlopaków, mój ty gluptasie. Mówilam ci przeciez, ze nie miewam gosci. Nie myslalam o sobie. – Ania usiadla na brzegu lózka.
Monika poglaskala ja po plecach – Nie nakladaj nic na siebie. Tak pieknie wygladasz.
– No az takiej swobody to tu nie ma. Jola nie jest pruderyjna, ale zupelnie nago po mieszkaniu jeszcze nie paradujemy, chociaz kto wie – usmiechnela sie – moze czas to zmienic?
– Jola – krzyknela glosno w strone dobiegajacych skads odglosów plynacej wody – Monika pyta, czy mozemy na siebie nic nie wkladac?
– Nie ma sprawy. Ja zaraz wyjde spod prysznica i do was dolacze. – dobieglo gdzies z oddali – Do diabla z ciuchami.
– Widzisz, zalatwione – nie kryjac rozbawienia, Ania nakladala tunike.
– Kogo ty ze mnie robisz? – wyszeptala Monika, goraczkowo rozgladajac sie za swoja garderoba – Co ona sobie o mnie pomysli? Przeciez ja nic takiego nie mówilam.
– Monia, uspokój sie. To tylko zarty. Jola jest naprawde w porzadku. Zobaczysz. A twoja tuniczka jest tutaj.
– Tuniczka? Przeciez nie bede chodzila pól naga.
– Nie? A jeszcze przed chwila proponowalas, zeby calkiem bez niczego. – udala zdziwienie Ania. – Wiec która opcje wybieramy?

– Jolu pozwól, to Monika – Ania dokonala oficjalnej prezentacji.
– Mhm, wreszcie masz tu swoja Monie. Et Verbum caro factum est. – Jola przyjrzala sie jej uwaznie – Domyslilam sie, ze to TY. Ja jestem Jola. Milo mi cie poznac.
– Mnie równiez – Monika dopiero teraz podniosla wzrok i spojrzala na ciotke Ani. Znala ja z widzenia, ale nigdy tak naprawde nie miala okazji zobaczyc jej z bliska
– Ja pania znam.
Zimne spojrzenie z miejsca przypomnialo jej o czyms.
– Ciebie, Jolu, oczywiscie. – Szybko sie poprawila. – Ciebie znam. Z widzenia.
Bez ciemnych okularów, w jakich zawsze ja widywala, Jola wygladala duzo mlodziej. Dlugie blond wlosy siegaly niemal do pasa. Zazwyczaj miala je upiete w kok i to dodawalo jej i lat i powagi. Dopiero teraz spostrzegla, ze Ania jest do niej bardzo podobna.
– Inaczej wygladasz niz zwykle.
– Taaak, na co dzien rzeczywiscie nosze sie inaczej. Praca ma swoje wymagania. Wy tez sie o tym wkrótce przekonacie.
– Nie tak wkrótce – ze zlosliwym (chociaz nie do konca) usmiechem zauwazyla Ania.
– Jak smiesz przypominac starej ciotce, ze jest taka stara? – udawala oburzenie Jola. – A tak poza tym, to czas na sniadanie. Kupilam po drodze swieze bulki i mleko. Jemy?
Jak na komende ruszyly w strone kuchni.

Tej niedzieli swiat wydawal sie Monice taki piekny, jak nigdy dotad. Wrócila do domu rozpromieniona i szczesliwa.
– Jak tam bylo u twojej nowej kolezanki? – spytala mama.
– U Ani, mamo, u Ani. Bylo wspaniale.
– A cos ty taka wesola? Stalo sie cos?
– Nic mamo. Ladna pogoda.
Ida zerkala na nia ze swojego kata.

Stojaca na pólce wieza delikatnie mrugala zielonym oczkiem w takt plynacej z glosników muzyki. Mala lampka dyskretnie oswietlala pokój. To juz d**ga z rzedu sobota, jaka Monika miala spedzic w domu Ani. Lezaly naprzeciwko siebie i trzymaly sie za rece.
– Marzylam o tobie od pierwszej chwili. Kilka razy próbowalam nawet cos zrobic, ale nie mialam smialosci – Ania ubierala mysli w slowa. – Juz wtedy, kiedy zobaczylam cie pierwszego dnia, zadecydowalam, ze tu zostaniemy. Nie mialam wówczas pojecia, ze trafie do twojej szkoly i do twojej klasy. Tyle razy bylam blisko twojego domu, robilam naprzeciwko bezsensowne zakupy, zeby tylko cie zobaczyc. A potem w szkole miesiac po miesiacu tracilam nadzieje.
– A ja glupia niczego nie widzialam, dostrzeglam ciebie dopiero po pól roku. Boze, bylam kompletnie slepa – Monika usmiechnela sie do siebie – I tak sie przestraszylam wtedy na wu-efie. Nie rozumialam tego, co sie ze mna dzieje.
– Mówisz tak, jakby to bylo dawno temu, a to przeciez raptem kilkanascie dni.
– Tak, ale teraz wszystko wiem. I rozumiem. I wiem, ze ty czujesz podobnie. Wtedy pomyslalam, ze jestem z tym sama i balam sie tego.
– A ja bylam z tym sama tyle czasu. – Ania zrobila zalosna mine. – Ale ja wiedzialam, ze ciebie chce. – dodala stanowczo.
– Moja ty biedna. Ciezko ci bylo?
– Dzisiaj to niewazne. Warto bylo czekac.

Obie sie zamyslily. Kiedy milczenie trwalo juz dluzsza chwile, Monika nagle zdala sobie sprawe, ze jest cos, o co juz od rana chciala zapytac Anie.
– Czy ty od zawsze wolalas dziewczyny?
Ania nie wydala sie zaskoczona – Spodziewalam sie, ze o to zapytasz. – odrzekla. – Ale tak naprawde to nie wiem, jak ci odpowiedziec. Bo z jednej strony kobiety podobaly mi sie odkad pamietam, ale z d**giej nie czuje jakiejs awersji do mezczyzn. Po prostu wydaje mi sie, ze chlopaki w naszym wieku to debile, a ja z debilami nie lubie sie zadawac.
– Ale mnie nie chodzi o intelekt. Mysle o fizycznosci, o pociagu, o pozadaniu.
– Wiem, o co pytalas. Jednak dla mnie te sprawy sie lacza. Ale chyba rzeczywiscie kobiety pociagaja mnie bardziej. Lubie patrzec na ladne rzeczy. Kobiety, chociaz to nie „rzeczy”, sa ladne. Mezczyzni nie.
– Nie wiem, czy wolno mi o cos zapytac? – Monika wydawala sie byc szczerze zaklopotana.
– Byla tylko jedna dziewczyna przed toba – Ania zdawala sie czytac w jej myslach. – To chcialas wiedziec, prawda?
– Tak. – potwierdzila. A widzac zaklopotana mine rozmówczyni spytala z przestrachem – Czy cos sie stalo?
– Ta pierwsza dziewczyna … To ona … wlasciwie nadal jest.
– Jest? – zapytala niemal z rozpacza w glosie Monika. Nie byla juz zaskoczona tym, ze Ania domyslila sie, o co chce ja zapytac. Zszokowalo ja to jedno krótkie slowo. – Jest? – powtórzyla z niedowierzaniem.
– Tak naprawde to nie wiem, jak mam to powiedziec. Bo to ty bylas pierwsza, najpierwsza w moim zyciu. Zakochalam sie w tobie od pierwszego wejrzenia. Bylas pierwsza dziewczyna, pierwsza osoba, w jakiej sie zakochalam. Ale ty istnialas tylko mentalnie. Widywalam cie codziennie w klasie, myslalam o tobie wieczorami, ale bylas gdzies daleko, nie przy mnie, nie ze mna. Ja wciaz na ciebie czekalam, mialam nadzieje i nie wiedzialam, czy sie kiedykolwiek doczekam. A ona byla ze mna przez ten czas. Byla pierwsza w sensie fizycznym. Nie domyslasz sie kto to, prawda?
Czyzby Ania chciala jej cos podpowiedziec? Nagle splynelo na nia olsnienie. Przypomniala sobie cos, co mialo miejsce, kiedy ostatniej niedzieli Jola wrócila do domu. Przypomniala sobie ten blask w oczach Ani. To ozywienie, to nieomal szczescie.
– To Jola, tak? – zapytala niesmialo.
Ania nie odpowiedziala od razu. Wygladalo, ze zbiera mysli. Wreszcie powoli, starannie dobierajac slowa, zaczela mówic.
– Jola jest mi bardzo bliska. To jest ktos, komu ufam i kto równiez ufa mnie. Ona wie o mnie wszystko. Ona wie wszystko o tobie. Wie, jak dlugo na ciebie czekalam, jak tesknilam i jak bardzo ciebie pragnelam. Ona pomagala mi, jak mi bylo ciezko, pocieszala, podtrzymywala na duchu. Nie wiem, co bym zrobila gdyby nie ona. Byla zawsze wtedy, kiedy potrzebowalam wsparcia. A teraz cieszy sie moim szczesciem. Ja to wiem.

To, co mówila Ania, z trudem docieralo do Moniki. Jeszcze przed paroma chwilami byla taka szczesliwa, a teraz wydalo jej sie, ze swiat jej sie wali na glowe.
– Powiesz mi cos wiecej o niej? O was? – wciaz starala sie pojac to, co przed chwila uslyszala.
– A co chcesz wiedziec?
– Nie wiem. Sama nie wiem. Nic konkretnego. Powiedz cokolwiek.
– Jola jest mlodsza siostra mojej mamy. Duzo mlodsza. Jest adwokatem, ale to juz wiesz. Jest bardzo rodzinna, pomocna, kochana. Jest dobra. Lubi tez sie zabawic. Chodzi czasem na imprezy. Czasem kogos przyprowadzi do domu. Raczej dziewczyny, nie facetów. Nie zadaje sie z idiotami. Te dziewczyny, to zawsze byly kobiety z klasa. Tak jak ona. Mile, inteligentne. Naprawde fajnie jest z nimi pogadac. Zawsze poznawala mnie ze swoimi kochankami. Mam na mysli te dziewczyny, które przyprowadzala. Ma dobry gust. Wszystkie, absolutnie wszystkie byly ladne.
– Powiesz mi, jak to sie miedzy wami zaczelo?
– Na pewno chcesz wiedziec?
– Tak. Nie chce, zebys miala przede mna tajemnice. Chce byc dla ciebie kims równie bliskim jak Jola.
– Powiem ci, bo mi na tobie zalezy. Ale prosze, nie badz o nia zazdrosna. Jestes dla mnie kims innym, ale nie mniej waznym niz Jola. Chce, zebys ja kochala tak samo jak ja.
– Opowiedz mi.
– Jola zawsze mi sie podobala. Juz jak bylam mala, pamietam, ze wpatrywalam sie w nia jak w obrazek i mówilam, „ze jak bede dorosla, to sie z ciocia ozenie”. – Ania usmiechnela sie na to wspomnienie – Swoja droga slowa prawie dotrzymalam. Zdolna jestem. Nie ma wprawdzie zwiazku na papierze, ale niewatpliwie zostal skonsumowany.
– Jak tutaj zamieszkalam i poznawalam ja lepiej, to z dnia na dzien wciagal mnie coraz bardziej jej swiat. Myslalam o jej dziewczynach, wyobrazalam sobie, jak sie z nimi kocha. Raz nawet podsluchiwalam pod drzwiami. I coraz bardziej chcialam tego spróbowac. Tak bardzo mnie pociagala fizycznie. Nie wystarczalo mi juz, ze jest moim kumplem.

– To ja ja uwiodlam. Próbowalam ja wczesniej podejsc wiele razy, ale sie bronila. Wiedzialam, ze mnie lubi i nie moglam zrozumiec, dlaczego mnie nie chce. Któregos wieczoru wrócila troche podchmielona z imprezy. I wtedy powiedziala mi wprost: „Kocham cie, ale nie zrobie tego przeciez z wlasna siostrzenica”. Zapytalam: „Dlaczego?”. Odpowiedziala, ze kiedys to zrozumiem. A ja jej na to, ze ja nie chce nic zrozumiec, ze ja chce jej. I pobieglam do swojego pokoju. Ona zostala w salonie. Slyszalam, ze stuka szklankami, ze otwiera barek. Domyslilam sie, ze pije. Po pól godzinie przyszla do mnie, wlazla mi do lózka i zaczela ze mna rozmawiac. Rozkleila sie, plakala. Przepraszala mnie. Powiedziala, ze wyroslam na sliczna pannice, ze te wszystkie jej dziewczyny moga sie przy mnie schowac, ale zebym nie wymagala tego od niej. Mówila, ze czuje sie samotna. Ze tak naprawde to ma tylko mnie, ze jestem dla niej wazna, ze nie chce mnie stracic. Wiedzialam, ze wypila wiecej niz zwykle i wiedzialam, ze zrobila to z mojego powodu. Ale mimo to, a moze wlasnie dlatego pomyslalam sobie, ze jak nie teraz to nigdy. Zrobilam to z pelna premedytacja. Wiedzialam, ze jesli cofne sie w pól drogi, to juz nigdy do tego nie wrócimy. Dlatego postanowilam pójsc na calosc.

– Jola zawsze w domu ubiera sie wyzywajaco. Moze to zle slowo? Ona po prostu czuje sie swobodnie. Ma kilka tych króciutkich szlafroczków, w których wyglada tak slodko. Widzialas to dzisiaj. Tamtego dnia tez taki na sobie miala. Pomaranczowy. Wygladala tak podniecajaco, ze chcialam ja zjesc. I wtedy, kiedy siedziala obok mnie na lózku, polozylam jej glowe na kolanach. Ona do mnie mówila, a ja sluchalam. Poczulam zapach jej skóry. Przez policzek czulam, jaka jest gladka, niemal jej dotykalam wargami. I tak dyskretnie, zeby jej nie sploszyc – wciaz trzymajac glowe na jej kolanach – zaczelam calowac jej nogi. Ona jeszcze przez chwile mówila, a potem calkiem zamilkla. Chyba juz nie chciala ze mna walczyc. Pozwolila mi jeszcze przez chwile na te ekscesy. Potem mnie podniosla i patrzac mi w oczy powiedziala, ze niezaleznie od tego, co sie stanie, to ona zawsze bedzie mnie kochac. I pocalowala mnie w usta. Tak mocno, namietnie. Pewnie tak calowala te swoje kochanki. Wtedy juz przestalam sie hamowac. Wpychalam jej jezyk do ust i ona robila to samo. I tak to sie stalo.
Ania umilkla. Przestraszyla sie chyba tego wszystkiego, co wlasnie opowiedziala. Czekala na reakcje Moniki, która jednak milczala. Przytulala sie za to do niej mocno i trzymala ja kurczowo za reke.
– Pocaluj mnie tak, jak wtedy calowalas Jole, a jutro opowiesz mi reszte. – poprosila cicho.

Kiedy w nocy Monika zasnela w swoim lózku, snila jej sie Ania i ubrana w krótki szlafroczek Jola rozciagnieta na bagazniku kabrioletu. A Maxi przygladala im sie z pólki.

Ania stala na balkonie znajdujacego sie na d**gim pietrze mieszkania przy Mickiewicza 14a i usilowala dostrzec majaczaca w oddali ulice Slowackiego.
– Juz do ciebie ide, tylko wypuszcze Ide. – krzyknela z przedpokoju Monika.
Ania uslyszala jak suczka z rykiem zbiega po schodach i po chwili wszystko umilklo. Zaraz potem zobaczyla ja na podwórku, jak rozgladala sie wokolo, jakby kogos szukala.
– Sama niedlugo wróci – wyjasnila Monika w odpowiedzi na pytajace spojrzenie Ani. –Upewni sie, ze rodziców nie widac. Skomentuje to po swojemu i wróci, a wczesniej zrobi siusiu i o to chodzi.
– A, to dlatego któregos dnia tak sie wydzierala przed twoim domem – przypomniala sobie Ania.
– Jak mi sie nie chce z nia schodzic, to oklamuje ja, ze rodzice wracaja z pracy. Ona pewnie po swojemu czuje, ze to jeszcze za wczesnie, ale zbiega na dwór. Gdy sie przekona, ze zostala oszukana, to sie powscieka przez chwile i wraca na góre.
– Sprytne, ale nieuczciwe. – Ania nie miala watpliwosci.

Kiedy Ida byla juz z powrotem i lezala na swoim miejscu, Monika wrócila do rozmowy, jaka rozpoczely w sobotnia noc.
– A teraz mnie pocaluj i opowiedz mi cala reszte.
Patrzyly sobie w oczy. Ania zamyslila sie, starajac sie przywolac wspomnienia tamtego wieczoru.
– Calowalysmy sie chyba z godzine. Ja nigdy wczesniej z nikim sie tak nie calowalam. Kompletnie stracilam poczucie czasu i rzeczywistosci. Zupelnie nie pamietam, jak to sie stalo, ze bylysmy calkiem nagie. Ona szeptala, ze mnie kocha, a ja mówilam, zeby mi robila to, co robi swoim kochankom. I ona to robila. Juz nic nie musialam mówic, nic robic, po prostu sie poddalam. To Jola, ona wreszcie robila ze mna to, czego tak pragnelam. Calowala mnie wszedzie, kawalek po kawalku. Calowala, lizala, dotykala, piescila. Czulam ja doslownie w kazdym zakamarku mojego ciala. Po raz pierwszy w zyciu poczulam, co to jest orgazm. I to nie raz. Tej nocy przezylam go wiele razy. Mimo, ze wyobrazalam to sobie wczesniej, to ona po prostu mnie zawstydzala. W pewnej chwili, kiedy tak jakos sie stalo, ze w pozycji pieska wypinalam pupe do góry, ona rozchylila mi posladki i wsunela miedzy nie swój jezyk. Tak wspaniale mnie tam piescila. Tak delikatnie. Czulam kazdy jej ruch.
– Zasnelysmy dopiero rano. Kiedy sie obudzilam, nie bylo jej obok mnie. Uslyszalam, ze jest w kuchni. Przestraszylam sie, ze zaraz powie, ze to byla pomylka, ze to nie powinno bylo sie stac, albo cos w tym rodzaju. Poszlam tam. Szykowala sniadanie. Miala mokre wlosy. Musiala dopiero co wyjsc spod prysznica. Wygladala pieknie. I zeby przezwyciezyc te niepewnosc i dodac sobie odwagi, walnelam tak z grubej rury, ze mialam nadzieje, ze teraz juz zawsze bedzie dla mnie chodzila nago po mieszkaniu. I wiesz, co ona wtedy zrobila? – Ania zawiesila na chwile glos. – Ona rozpiela ten szlafroczek, odlozyla go na krzeslo i stanela przede mna calkiem naga. „Ale ty tez” powiedziala. I wtedy zrozumialam, ze cos sie zmienilo. Ze dopielam swego i ze juz nigdy nic nie bedzie tak jak wczesniej.
– Czesto sie potem kochalyscie?
– To byl okres swiateczny. Wigilia, dwa dni swiat, potem ferie az do Sylwestra, potem Nowy Rok. Spedzilysmy ten czas razem. Zaraz po kolacji wigilijnej znowu wyladowalysmy w lózku. Tym razem ja musialam z nia zrobic to samo, co ona poprzedniej nocy robila ze mna. Chcialam ja cala wycalowac i wylizac.
– I zrobilas to?
– Zrobilam.
– Wszystko zrobilas? – zadajac to pytanie Monika czula, ze cala drzy z podniecenia.
Ania spojrzala jej gleboko w oczy – Tak, wszystko zrobilam, naprawde wszystko.
– I wszedzie ja pocalowalas?
– Wszedzie.
Zapadla cisza.
– A co ze mna teraz bedzie? – zapytala po chwili Monika.
– Teraz? Teraz ty jestes. Wtedy cie nie bylo. To znaczy bylas, ale daleko. Jola zawsze wiedziala, ze sie pojawisz. I teraz wie, ze jestes. Ty masz swoje miejsce i ona ma swoje miejsce.
– A pokazesz mi, jak Joli to robilas? I powiesz mi, jak mam sie polozyc „na pieska”?

Monika siedziala w swoim pokoju i myslala o ostatnich kilkunastu dniach. Byla szczesliwa. Byla zakochana. Ale stalo sie cos wiecej. Jej swiat sie zmienil. Jej myslenie sie zmienilo. Jak to mozliwe, zeby to co dotad uwazala za cos oczywistego, nagle stracilo znaczenie? Ale im dluzej sie zastanawiala, tym wiekszego nabierala przekonania, ze dotad to ona po prostu nie miala wlasnego zdania w wielu kwestiach. Pewne sprawy przedstawiano jej zewszad, przez cale dotychczasowe zycie, jako dogmaty. I ona tak je przyjmowala. Nie myslala, ze moze byc inaczej. Rodzina to rodzina, jak milosc to chlopak i dziewczyna, a jak lózko to tylko z tym jedynym i to raczej po slubie. Sama usmiechnela sie na to „raczej” – „Bylam jednak troche tolerancyjna.”

Ania i Jola, dziwna relacja. Tak na zdrowy rozum nie do wyobrazenia, a tym bardziej nie do zaakceptowania. Jeszcze tydzien temu tak by wlasnie powiedziala. A dzisiaj? Dzisiaj nawet slowo „dziwna” nie do konca wydawalo jej sie na miejscu. „Relacja jak relacja” – tlumaczyla sobie – „Jesli wszystkim jest z tym dobrze, nikt nikogo do niczego nie zmusza i nikomu nie dzieje sie krzywda, to czemu to ma byc zle? Tylko dlatego ze ktos inny tego nie akceptuje?”

Nagle pomyslala o religii. Bo to wlasnie religia odrzuca takie zwiazki. Tutaj od zawsze dreczyly ja watpliwosci. I wcale nie chodzilo o milosc czy lózko, czy nawet zwiazki miedzy ludzmi. „Bóg tak chcial” – to tlumaczenie juz dawno przestalo jej wystarczac, kiedy pytala o okrucienstwa wojny, o mordowane dzieci, rodziny, niczemu niewinnych ludzi. I nie tylko o obojetnosc Boga, ale i kosciola, który czesto biernie sie temu przygladal. Myslala o swojej sasiadce z bloku, starej Szymanskiej, która niemalze z nienawiscia zawsze spogladala na jej ukochana Ide i tym jej zadanym kiedys pytaniu „Nie wiem jak twoja mama mogla sie zgodzic na zwierze w domu.” I ta nienawidzaca zwierzat osoba, której maz pracowal w rzezni i pewnie na co dzien mordowal zywe istoty, pójdzie jak zwykle na msze w niedziele i bedzie przykladnym chrzescijaninem i osoba z „wlasciwa moralnoscia”. Kiedy zapytala juz dawno ksiedza, dlaczego religia nie mówi nic o zwierzetach, które przeciez tez czuja i maja – tak jak czlowiek – prawo do zycia, ksiadz przypomnial Franciszka z Asyzu. Jeden Franciszek, o którym kosciól na co dzien nie pamieta z jednej strony i setki proroków mówiacych o wyimaginowanym Bogu z d**giej i skladajacych ofiary ze zwierzat. „Czy to Bóg stworzyl czlowieka, czy to raczej czlowiek wymyslil Boga, aby innym narzucac swoja wole i swiatopoglad?” „A wyprawy krzyzowe?” – jeszcze i ta watpliwosc, która dla niej nigdy zadna watpliwoscia nie byla i zawsze po prostu stanowila przyklad okrutnego ludobójstwa. Nie chciala juz nawet myslec o rdzennych mieszkancach Ameryki i zbrodniach wspominanego i szanowanego Kolumba i wielu jego nasladowców i nastepców. „To takie Szymanskie i tacy Kolumbowie decyduja o wlasciwej moralnosci tego swiata, odmawiajac innym prawa do szczescia, a nawet i do zycia.” – myslala Monika, uswiadamiajac sobie, ze przeciez od dawna sie z tym nie zgadzala.
„Czy ja tak mysle, czy próbuje usprawiedliwic to, co teraz przezywam i co sie ze mna dzieje?”

No i Jola. Wydala jej sie taka niesamowita i ekscytujaca. Taka swobodna i wyzwolona. Jest madra, inteligentna, piekna i ma w sobie cos magicznego i podniecajacego. Moniki nie dziwilo juz, ze Ania ulegla jej urokowi. Ona sama byla pod jego wplywem. Spedzila przy Joli zaledwie godzine, ale zarówno ta godzina jak i opowiadanie Ani wystarczyly, zeby ja zafascynowac. Jak sobie teraz myslala o Joli, to nie czula zazdrosci o Anie, a raczej o to wszystko, co Ania z Jola przezyla. Tak jak Ania kiedys wyobrazala sobie to, co Jola robi ze swoimi dziewczynami, tak teraz Monika miala przed oczyma te ich pierwsza noc, o której Ania jej opowiedziala. Niemal widziala, jak one sie kochaja.

Dziwne. Powinna byc o to wszystko zazdrosna, a ona zamiast tego czekala na cos wiecej. Na co? Tego jeszcze nie wiedziala.

Bir yanıt yazın

E-posta adresiniz yayınlanmayacak. Gerekli alanlar * ile işaretlenmişlerdir