LOWY

LOWY
Napisalem niniejszy tekst pare lat temu dla Betki, kumpeli ze Zbiornika. Betka co roku brala urlop, zeby wykorzystac go “na poszukiwanie ksiecia z bajki”. Za pierwszym razem uwiecznilem to rymowanka, ale nie bede jej tu przytaczal. A nastepnego roku napisalem wlasnie to opowiadanie. Jej tresc jest adekwatna do mojego ówczesnego nastroju, bowiem wtedy wlasnie Betka troche mnie wkurwila. Mozna wiec powiedziec, ze napisalem go w ramach malej zemsty. Nie zebym po to wlasnie go wrzucal, o nie. Betka czytala ten tekst i zapewniam, ze mocno sie usmiala.

Sam tekst odbiega norma od wszystkiego co do tej pory napisalem i tego, co do tej pory tu sie ukazalo. Jest bowiem krwawy i ponury – krew leje sie strumieniami, a trup sciele sie gesto. Bylem bowiem ciekaw, jak mi pójdzie pisanie czegos innego, niz erotyka. Erotyka w tekscie oczywiscie tez jest, a jakze. Mozna by to nazwac horrorem erotycznym. Jednak jesli ktos nie lubi tego typu opowiadan, to radze, aby zakonczyl czytanie w tym wlasnie miejscu.

Jesli zas niniejszy tekst nie przejdzie moderacji z powodu zbytniej “krwistosci”, bedzie mozna przeczytac go u mnie na profilu.

Dobrej zabawy.

(imiona bohaterów wzialem oczywiscie z netu, sam bym czegos takiego nie wymyslil)

LOWY

UWAGA!!! Czytanie ponizszego tekstu moze powodowac niekontrolowane wymioty, ataki epilepsji, hejtu, silnego swiadu miejsc intymnych, a w niektórych przypadkach takze niepohamowany apetyt na krwiste steki i kaszanke.

*

Potezna blyskawica rozswietlila nocne niebo i w tej samej chwili drzwi wejsciowe otworzyly sie z hukiem. Siedzacy za biurkiem recepcjonista poderwal sie przerazony, jedna reka usilujac zapiac rozporek i jednoczesnie schowac do srodka sterczaca zawartosc spodni, a d**ga wyciszyc komputer, na ekranie którego kilka osób z zapalem oddawalo sie igraszkom milosnym.
Do hallu weszla kobieta. Przemoczone, rude wlosy zakrywaly jej niemal cala twarz, równie przemoczona, dluga suknia okrywala jej cialo, a sadzac po sterczacych sutkach – recepcjonista przelknal sline – nie miala na sobie nic wiecej. Szla przez hall chwiejac sie i stawiajac niepewnie nogi. “Narabana?!” pomyslal recepcjonista “Chyba nie jest z tymi zboczencami?!” wspomnial czlonków Miedzynarodowego Sympozjum Seksuologów, które akurat odbywalo sie w zamku. Poprawil uniform sluzbowy i wstal.
– Dobry wieczór, witamy w zamku Czarcichwost. Jestem Stefan Moczdamski, w czym moge pomóc?
Odgarnela wlosy z twarzy jakims takim ruchem, jakby robil to ktos z boku, a nie ona. Zielone oczy byly kompletnie puste i bez wyrazu, glowe miala przekrzywiona pod dziwnym katem, z kacika ust zwisala niteczka sliny. “Kurwa, co ona brala?! Wyglada jak zombie na glodzie!”
– W czym moge pomóc? – powtórzyl.
– Ksieeeciaaa… – wymamlala.
– Slucham?! – pomyslal, ze sie przeslyszal.
– Ksieeeeeciaaaa… – wybelkotala ponownie, zaweszyla i wpila sie wzrokiem w jego niedopiety rozporek, ozywiajac sie podejrzanie.
– To chyba… jakas… pomylka… – wybelkotal on z kolei, bo klientka sciagnela przez glowe suknie. Ponownie przelknal sline. Jak podejrzewal, pod spodem nie miala niczego.
– Ksieeeeeciaaaaa!!! – zazadala po raz trzeci i naparla na niego piersiami. Cofnal sie o krok, bo nie mógl sie oprzec wrazeniu, ze jej piersi sie rozrastaja. Z trudem nad soba zapanowal.
– Niestety, ksiazat na skladzie nie mamy – zakpil. – Moze byc baron, lub hrabia… – urwal, widzac, jak rozjarzyly sie jej oczy. Warczac wsciekle tygrysim susem przesadzila blat. Cios piersiami rzucil go o ziemie. Nawet nie poczul, jak blyskawicznie zdarla z niego spodnie. Oszolomiony spojrzal w góre. Stala nad nim w rozkroku, a miedzy jej nogami ujrzal… “Co to, kurwa, jest?! Zeby?!” Tylko tyle zdazyl pomyslec, gdy go dosiadla i wgryzla sie w niego zebami. W gardlo i krocze jednoczesnie… Czerwona struga trysnela na komputer, na ekranie którego kilku mezczyzn takze tryskalo, ale na twarz mlodej dziewczyny. Przerazliwy wrzask zostal stlumiony przez bulgot krwi, potem przeszedl w cichnace rzezenie. W hallu zapadla cisza.

***

Jakies dziwne, nagie, zlane krwia stworzenie pognalo na czworakach w góre schodów. Betkolak zaczal polowanie.

***

Wlasciciel hotelu znajdujacego sie w zamku Czarcichwost nie byl zadowolony. Organizujac ten zjazd seksuologów spodziewal sie, ze po zakonczeniu serii nudnych odczytów, odbedzie sie dzika orgia, pelna seksownych seksuolozek, na której on oczywiscie bedzie gral pierwsze skrzypce. A tu co?! Na zjazd przyjechaly wszystkiego pare kobiet, nie nadzwyczajnej zreszta urody, a na niego w dodatku nikt nie zwracal uwagi, nie mówiac juz o okazywaniu odpowiedniego szacunku. No kurwa!!! Przeciez nie byl byle kim!!!
Wychylil kolejny juz kielich i stanal nagi przed lustrem, masturbujac sie leniwie. Z upodobaniem spogladal na krótkie, krzywe nózki, obwisly brzuch, wielka lysine, z trudem maskowana fryzura “na pozyczke”… Tak!!! Wlasnie tak powinien wygladac prawdziwy facet!!!
– Hrabia Sradowazy Szczadoniecki – przedstawil sie sam sobie.
Hrabia… Zaden z jego gosci nie mógl poszczycic sie tak znamienitym pochodzeniem, no, moze ten Niemiec, von Tryper. Pieprzony germanski pedal. Pewnie teraz zabawial sie ze swoim litewskim kochasiem…
Hrabia zgasil swiatlo i otworzyl szafe. Ciemnosc rozjasnila sie niebieskawym blaskiem monitorów, pokazujacych obraz z kamer ukrytych w pokojach goscinnych. Nieraz podgladal tak klientów. Co wiecej, nieraz wykorzystywal nagrania do szantazowania swoich klientów. Do zamku bowiem czesto przybywali rózni kochankowie, by spedzic ze soba kilka upojnych chwil, z dala od wlasnych wspólmalzonków. I wielu z nich bylo sklonnych zaplacic naprawde duza cene w zamian za milczenie.
Nachylil sie nad ekranami. No tak, niemal we wszystkich pokojach pieprzono sie na potege! Samolubne skurwysyny! A o nim to nie pomysla.
Pelen pretensji da calego swiata nalal sobie kolejny kielich. Saczac go chciwie poczul nagle przeciag. Co jest?! Odwrócil sie i ujrzal za soba naga, kobieca postac. Eureka!!! Wiec jednak jakas sie zdecydowala! Ruszyl w jej strone pólprzytomny ze szczescia. Zaraz jej pokaze, co potrafi prawdziwy facet.
Stanal przed nia, nie zauwazajac nawet, ze jest od niego o wiele wyzsza. W blasku bijacym od monitorów widzial jedynie, jak lsnia jej oczy i wielkie, nagie piersi, umazane czyms ciemnym i slodkawo pachnacym, kolyszace sie niemal na wysokosci jego twarzy. Natychmiast dotknal ich chciwie. Zamruczala.
– Przyszlas sie zabawic, suko? – spytal, nie pomyslawszy nawet, ze moze nie znac polskiego.
– Ksieeeeeciaaaaa… – uslyszal w odpowiedzi.
– Ksiecia? – zdziwil sie, nie przerywajac mietoszenia – Musi wystarczyc ci hrabia, ty…
– Ksiecia!!! – wrzasnela rozczarowana i walnela go w brzuch.
Zgial sie w pól i cofnal o krok, próbujac zlapac oddech. Suka! Zaplaci za to! Wyprostowal sie z trudem i nagle poczul, ze cos jest nie tak. Spojrzal w dól. Z brzucha sterczala mu jakas dluga, polyskujaca wstega, która konczyla w jej zacisnietej, pazurzastej garsci. Pociagnela za nia, owijajac ja sobie wokól dloni. Minelo pare sekund, zanim uswiadomil sobie, ze to jego wnetrznosci… Z gardla wydobylo mu sie zdlawiony skrzek. Ruszyl ku niej odebrac swoje… swoja wlasnosc, ale odskoczyla zwinnie. Szedl za nia z trudem, zataczajac sie, a ona, chichoczac diabolicznie, uciekala po pokoju, wydzierajac z niego coraz to wiecej i wiecej. Upadl na kolana, oddychajac z trudem. Dookola niego na podlodze tworzyla sie cuchnaca kaluza, a w powietrzu rozchodzil sie smród krwi, plynów ustrojowych i zawartosci rozprutych kiszek. Gasnacym wzrokiem dostrzegl, jak przykleknela przed nim. Chwile przygladala sie swojej ofierze, po czym jednym ruchem urwala mu genitalia. Przewrócil sie na bok. Szkliste oczy hrabiego nie ujrzaly juz, jak kobieta wpycha sobie chciwie zdobycz do ust.

***

Ruszyla dalej. Dochodzacy ze wszystkich stron zapach seksu doprowadzal betkolaka do szalenstwa.

***

– Oooch, , och!!! – Doktor Antonio Srapowoli z uniwersytetu w Neapolu, wybitny spec od seksu oralnego, byl w siódmym niebie. Zacisnal palce na posladkach partnerki i wbil sie glebiej.
– Ooooch, oooooch!!! – jeczala do wtóru pani profesor Gunda Rowaniema z instytutu w Helsinkach, swiatowa specjalistka w dziedzinie masturbacji. Doktor przyspieszyl, Finka kwiknela i zabulgotala cos w swoim jezyku. Czul ze final juz blisko… Co jest?! Odwrócil sie, klnac wsciekle. W d**gim pokoju dzwonil jego telefon, a po melodii dzwonka poznawal, ze to jego zona. Czego ta kurwa chce?!
Klepnal Gunde w posladek.
– Nie ruszaj sie stad, bella, zaraz wróce.
Zamruczala tylko i w opustoszale nieoczekiwanie miejsce wepchnela sobie dwa palce. Na ten widok zaklal jeszcze raz. Czy zona naprawde nie ma nic do roboty?! Siedziala teraz w Tbilisi na jakims kongresie i pewnie gzila sie na potege.
– Halo, Co slychac…? Tak…? Tak… Pare dni… Oczywiscie, ze tesknie…! Tak… Jasne… Rozumiem… Tak… Ja ciebie tez kocham, …! No oczywiscie, ze zartuje… – zajety rozmowa nie zwrócil uwagi na lekki halas i jek za plecami.
Suka! Czy ona ma go za glupca?! Doskonale wiedzial, ze go zdradza przy kazdej okazji, a na takich wyjazdach sluzbowych w szczególnosci. Nie, nie da z siebie dalej robic durnia. Obrócil sie na dzwiek kolejnego cichego jeku. Finka dalej trwala w tej samej pozycji, gmerajac palcami w swoim wnetrzu. Z miejsca w którym stal, widac bylo jedynie wypiete posladki, wygladajace jeszcze szczuplej i bardziej apetycznie, niz zazwyczaj. Wyszczerzyl zeby w zlosliwym usmiechu. Ta suka zaraz zobaczy, na co go stac.
Podszedl do wypietej kobiety, polozyl wlaczony telefon obok na lózku i wbil sie w gorace, mokre wnetrze po sama nasade.

*

Sukinsyn!!! Czy on ma ja za glupia?! Doskonale wiedziala, ze notorycznie ja zdradza, zwlaszcza podczas podrózy sluzbowych. A przeciez razem z nim byla tam teraz ta tlusta krowa z Finlandii. Nie, nie da z siebie robic idiotki! Francesca Srapowoli z wsciekloscia rzucila telefon na lózko, jednak zaraz znowu go podniosla. Doszly jej ucha jednoznaczne odglosy. Wiec tak pogrywa?! Dobra, zobaczymy zaraz, komu ta “rozmowa” pójdzie w piety…
Przeciagnela sie lubieznie i spojrzala przed siebie. Naprzeciw niej stala trójka mlodych chlopaków, miejscowych asystentów, których przydzielano na czas kongresu, prezentujac trzy dorodne, sterczace czlonki. Eduard Kalnawardze, Grigorij Sraikwili i Kalnaoku Gównowidze. Niech szlag trafi te gruzinskie nazwiska. Nie wiedziala nawet, który jest który, ale to bylo niewazne. Najwazniejsze, ze byli mlodzi i jurni. I mogli jej dac mnóstwo rozkoszy… Usmiechnela sie zachecajaco i rozlozyla szeroko nogi.
– Chodzcie tu, ma cos dla was,
Ruszyli skwapliwie w jej strone, szczerzac snieznobiale zeby.

*

– Aaaaach!!! – wreszcie eksplodowal. Dawno nie bylo mu tak dobrze, a swiadomosc, ze ta suka wszystko slyszy, dawala mu dodatkowego kopa. Zwolnil i coraz leniwiej poruszal sie we wnetrzu Gundy, gladzac jej posladki i bawiac sie jej dlugimi, ciemnymi wlosami.
Zaraz… Cos tu ewidentnie bylo nie w porzadku. No tak, przeciez Finka byla blondynka, a ta kobieta miala wlosy RUDE!!! Co tu jest grane?! Naraz pod palcami poczul cos miekkiego. Spojrzal w dól i zobaczyl jak posladki pod jego palcami w blyskawicznym tempie pokrywaja sie futrem, a z pomiedzy nich wyrasta kolczasty ogon. Poczul przyplyw paniki. Katem oka dostrzegl cos na stoliku obok lózka. Spojrzal w tamtym kierunku i zmartwial.
Na stoliku, w kaluzy krwi, tkwila oderwana glowa pani profesor Gundy Rowaniema z instytutu w Helsinkach. Martwe, niebieskie oczy patrzyly na niego z wyrzutem. Ciala nie bylo widac i tylko wielka plama krwi obok na podlodze sugerowala, ze wepchnieto je pod lózko.
Lodowate kleszcze strachu zacisnely sie na jego gardle. Spróbowal sie uwolnic od nadzianej na niego… tej… tego czegos, ale tkwila na nim uparcie. Do tego jeszcze owinela go ogonem w pasie, przyciagajac do siebie i raniac dotkliwie. Straszliwy ból przeszyl naraz jego cialo. To cos zaczelo wciagac go do srodka, do wnetrza siebie!!! Wygiety pod dziwnym, groteskowym katem wrzasnal przerazliwie. Wciagalo go coraz bardziej, pekala skóra na ciele, trzaskaly kosci, tryskala krew, a on wyl coraz glosniej i glosniej. Bestia, bo tak ja nalezy chyba juz nazwac, delektujaca sie do tej pory odbytym aktem seksualnym, odwrócila sie w jego strone i podsunela mu pod nos dlon z szponiastymi paznokciami. Obracala nia chwile, po czym szybkim jak mysl ruchem chlasnela go delikatnie pazurem po gardle. Chcial wrzasnac, ale wydobyl z siebie tylko cichy skrzek. Czlowiek z przecietymi strunami glosowymi nie jest w stanie krzyczec…
Gdy trzasnal kregoslup, z ust rzucila mu sie krew. Stopniowo pochlaniala go coraz bardziej i bardziej. Z pomiedzy posladków wystawaly juz tylko wyjaca do samego konca glowa i wierzgajace nogi, w koncu zniknelo wszystko. Betkolak odetchnal gleboko i wyprostowal sie. Z pomiedzy nóg dochodzilo jeszcze przez chwile mlaskanie i odglosy zucia, po czym na podloge wypadla zakrwawiona czaszka i kilka kosci, a w pokoju rozleglo sie donosne bekniecie. Betkolak podniósl z lózka telefon i przylozyl do ucha.

*

Obskoczyli Wloszke ze wszystkich stron, podtykajac i wtykajac jej swoje mlodziencze czlonki. Uwielbiala takie zabawy. Uwielbiala, gdy mezczyzni wchodzili w nia po kolei, albo jeszcze lepiej wszyscy naraz. Nawet, gdy którys zawiódl, pozostawali jeszcze inni w odwodzie. Nigdy nie miala tego dosc, nigdy nie mogla sie nasycic. Orgazmy nawiedzaly ja jeden za d**gim.
Teraz jednak nie mogla sie nalezycie skupic. Jeki, wrzaski i wycia dobiegajace z telefonu swiadczyly, ze kochany malzonek bawil sie równie dobrze, a moze nawet lepiej?! Nie, tego nie mogla zniesc! Wyplula z ust czlonek Eduarda, zrzucila z siebie Grigorija, zsunela sie z trzeciego, którego nazwiska nie mogla zapamietac i chwycila za telefon. Wrzasków nie bylo juz slychac, za to ze sluchawki wydobywalo sie glosne sapanie. Czy ten dran sie ???
– – wrzasnela. – Co ty sobie myslisz?! Wydaje ci sie, ze mozesz tak ze mna pogrywac??? Ja cie…
Z telefonu wystrzelila kolczasta macka i wbila sie w jej ucho, przechodzac na wylot d**gim uchem. Zadygotala, wijac sie jak nadziana na szpilke gasienica, postawila oczy w slup, a mlodzi Gruzini odskoczyli od niej jak oparzeni. Nim zdazyli cokolwiek zrobic, z jej ust, nosa, a w koncu i z oczu wystrzelily kolejne macki. Wily sie przez chwile, a potem rozerwaly glowe Wloszki na strzepy, obryzgujac zszokowanych asystentów krwia, odlamkami kosci i fragmentami mózgu.

***

Jeszcze! Chciala jeszcze! Wiecej krwi, wiecej spermy!!! Betkolak zaczal transformowac.

***

– To bylo mega! Tym razem przeszedles samego siebie! – Doktor Günther von Tryper, szef wydzialu Gwaltu i Masturbacji na uniwersytecie w Dupenruchen, odetchnal gleboko, wyjal czlonka z ust partnera i pieszczotliwie pogladzil jego wlosy.
Docent Vasilis Masifilis z seksuczelni w Kownie oblizal sie i rozciagnal w usmiechu ociekajace sperma usta.
– Mialem dobrego nauczyciela – odrzekl, po czym obaj sie rozesmieli.
Poszli kolejno do lazienki. Jako d**gi poszedl von Tryper. Gdy juz skonczyl ablucje, rozejrzal sie odruchowo, czy go nikt nie widzi i stanal przed lustrem. Dlugo tak stal, podziwiajac swoje odbicie. To byla jego slabosc, której nie potrafil zwalczyc. Jak zwykle, gdy byl sam w lazience, stroil dumne miny, prezyl miesnie i stawal na bacznosc. Pochodzil ze starego rodu bohaterów wojennych, gdzie kult ciala byl bardzo popularny, a w dodatku posiadal tytul barona!!! Nikt nie mógl poszczycic sie tak szlachetnym pochodzeniem, nawet ten zalosny Polaczek, wlasciciel hotelu. Przyjrzal sie sobie jeszcze raz. Tak!!! Nie ma to, jak czysta aryjska rasa!!! Rasa dla prawdziwych mezczyzn.
Pomyslal z obrzydzeniem o kobietach. Nedzne, zalosne, wiecznie gdaczace bez sensu kreatury. Tylko meska milosc jest cos warta. A zwlaszcza Aryjczyków. Takich jak on, czy Vasilis…
Na mysl o Litwinie odczul gwaltowny przyplyw podniecenia. W sumie to niepotrzebnie sie ubieral, przeciez… Usmiechnal sie pod nosem. Przeciez noc jest jeszcze mloda. A on tam juz pewnie czeka na niego.
Gdy jednak wszedl do sypialni zamurowalo go od progu. W swietle malutkiej lampki nocnej ujrzal, jak nad lezacym na lózku Vasilisem pochyla sie kobieta, a ruchy jej glowy swiadczyly, ze robi mu to samo, co on jemu przed paroma chwilami. Kobieta?! Zapalil swiatlo i w tym momencie poczul, ze stracil kontrole nad pecherzem.
Vasilis lezal w wielkiej kaluzy krwi, rozpruty od krocza az po brode. Z klatki piersiowej sterczaly konce zeber, z brzucha wyplywaly na posciel wnetrznosci, a siedzacy na nim stwór z apetytem konsumowal jego genitalia. Tylko troche przypominal kobiete, a to dzieki ogromnym piersiom. Geste, rude wlosy, wyrastajace z glowy i karku, splywaly az na wlochate posladki, z pomiedzy których wyrastal dlugi, cienki, kolczasty ogon. Same posladki i nogi porosniete byly gestym, rudym futrem, jednak górna polowa ciala, piersi, brzuch i zakonczone kilkucentymetrowymi szponami rece, pokryte byle drobnymi, zielonymi luskami. Co to za potwór???
Bestia uniosla glowe, a na ten widok jego jadra skurczyly sie i zapadly gdzies w glab. Nie na widok garnituru calowych klów, czy dlugiego, rozwidlonego jezyka, zlizujacego krew z ust, ale na widok wielkich, zielonych slepi z pionowa, gadzia zrenica, w których czaila sie niepohamowana zadza. Cofnal sie odruchowo. Postapila krok zanim, wyszczerzyla kly w parodii usmiechu i wysyczala cos. “Kszienczia”??? Nie dosc, ze kobieta, to jeszcze w dodatku Polka to jest!!! Cofal sie, dopóki nie poczul za plecami sciany. Rozejrzal sie pólprzytomny ze strachu. Jedyna droge ucieczki odcinal mu potwór, podchodzacy pomalu coraz blizej.
I wtedy doktor baron Günther von Tryper, syn, wnuk i prawnuk bohaterów wojennych, zaskomlil cieniutko, zwinal w klebek na podlodze i bohatersko zesral sie w spodnie.

***

Zadnej blekitnej krwi! Zadnej blekitnej spermy!!! Same nedzne namiastki nie warte zachodu!!!

***

Odsunal laptopa i przeciagnal sie z ulga. Oto wielka rzecz gotowa!!! Profesor Aslan Kazdamudaje, wysokiej klasy znawca seks gadzetów, a takze rektor Miedzynarodowego Osrodka Badan nad Seksem, w Biszkeku, w Kirgizji, mógl byc z siebie dumny. Nie co dzien dokonuje sie tak rewolucyjnego odkrycia i to w dziedzinie seksu. Jego wynalazek zmieni wszystko – tego byl pewien. Inteligentne prezerwatywy!!! Automatyczne dostosowanie sie do rozmiaru czlonka. W razie wykrycia nieszczelnosci, czy tez choroby, dajace sygnal dzwiekowy lub zmieniajace kolor. Do tego opcja z szerokim wyborem wibracji, a nawet mozliwosc samoistnego dodawania przez prezerwatywe rozmaitych wypustek dla dodatkowego pobudzenia partnerki.
Tyle czasu mu to zajelo. Tyle lat pracy, tyle wyrzeczen. Tyle ofiar… Cóz…, nauka wymaga poswiecen, a bez “królików doswiadczalnych”… eee… tzn. bez “ochotników” wszystko trwalo by o wiele dluzej. Wprawdzie byli to sami wiezniowie, przysylani mu specjalnie z rosyjskich lagrów, ale…
Niewazne. Teraz musial jak najszybciej wrócic i rozpoczac prace nad pierwszymi egzemplarzami. Ale najpierw troche relaksu…
Zdjal spodnie i rozsiadl sie wygodnie w fotelu. Zaczal sie masturbowac, ale szlo mu niesporo. Co chwile przychodzily mu do glowy pomysly na ulepszenia. Przysunal laptopa blizej. Masturbowal sie dalej, co chwila zapisujac kolejne uwagi. Hmm… do jednego pomyslu chyba bedzie potrzeba paru “ochotników”…
Gdy po raz kolejny siegal do czlonka, jego dlon natrafila na czyjes wlosy. Jakas rudowlosa, która pojawila sie w pokoju nie wiadomo skad, z zapamietaniem robila mu dobrze. Z poczatku ja zignorowal, wciaz majac glowe nabita swoim wynalazkiem, ale potem wszystkie mysli ulecialy nie wiadomo gdzie. Po plecach przeszedl mu dreszcz. Takiego uczucia jeszcze nie znal. To bylo tak, jakby calym swoim jezykiem owijala sie wokól jego czlonka. Co to za jedna? Nie byl to nikt ze zjazdu, tam nie bylo rudej. To musiala byc jakas tutejsza. Na pewno zwabila ja jego slawa. Rozparl sie zadowolony w fotelu poddajac pieszczocie, i oddal marzeniom. A gdyby tak wprowadzic w prezerwatywach funkcje GPS, wskazujaca lokalizacje najblizszej chetnej cipki…
Aaaaaaach!!! Podskoczyl jak oparzony. Ta idiotka go ugryzla!!! O Chrysteeeeeee!!! Dopiero teraz zobaczyl jej twarz. Odepchnal ja i zerwal sie z fotela, trafiajac ja przy okazji sterczacym czlonkiem prosto w jedno z gadzich slepi. Zamrugala odruchowo. Rzucil sie w strone drzwi, ale zlapala go za kark i rzucila o sciane. Cos z hukiem spadlo na podloge. Nim zdazyl wstac, znowu do niego dopadla i wessala wciaz jeszcze sztywny czlonek do ust. Szarpnal ja za wlosy, w odpowiedzi poczul tylko ból gryzionego pracia. Udalo mu sie uwolnic, ale wzarla sie z kolei zebami w jego jadra. Zebami??? To juz byly paro calowe kly!!! Nie mógl wolac o pomoc, bo ogonem dlawila go przezornie za gardlo. Jego reka trafila na rzecz, która wczesniej spadla na podloge. Zlapal to i zaczal tluc bestie po glowie. Lypnela na niego krzywo i szarpnela lbem, odrywajac jedno z jego jader. Zawyl przeciagle, mimo zacisnietego na szyi ogona.
Wstala powoli. Wciaz trzymajac zacisniety ogon na jego gardle przyciagnela go do siebie. Delikatnie wyjela mu z reki przedmiot, który trzymal i zblizyla twarz do jego twarzy. W jej ustach ociekajacych krwia zobaczyl resztki swego jadra, które leniwie przezuwala. Slabl coraz bardziej. Z pomiedzy nóg tryskala mu krew, a dodatkowo bestia coraz to bardziej zaciskala mu ogon na szyi. Nie mial juz sily sie bronic. Brakowalo mu powietrza. Zabrany mu przedmiot trzasnela o sciane rozbijajac go w drobny mak. Katem oka zobaczyl, ze byl to jego laptop. Pociemnialo mu w oczach, gdy uniosla go na ogonie do góry. Dusil sie coraz bardziej, a jego pokaleczony czlonek, pomimo ran, stwardnial ponownie, niczym zelazo, jak to u wszystkich wisielców. Kirgiz miotal sie jeszcze chwile, potem znieruchomial. Z profesorskiego czlonka trysnelo nasienie, przemieszane z krwia, które bestia chciwie spila. A w ostatnim przeblysku swiadomosci profesor Aslan Kazdamudaje pojal, ze cala jego praca zostala zniszczona i swiat nigdy nie dowie sie o jego wynalazku.

***

Za to zla krew… ooo, tej to bylo w nadmiarze. Skoro nie ma tego, co chciala, to chociaz wytepi troche tego zepsutego plugastwa…

***

To byl jednak dobry pomysl, zeby tu przyjechac. Wreszcie mogli pobyc troche ze soba. Nie dosc, ze z powodu nawalu pracy niezbyt czesto sie widywali, to jeszcze musieli uwazac, aby nikt nie odkryl ich tajemnicy.
Docenci Elena Szczypopasku i Ion Srapodesku z Akademii Analnej w Bukareszcie byli swiatowej klasy ekspertami od seksu analnego. Nikt jednak nie wiedzial, ze byli tez rodzenstwem, wspólzyjacym ze soba od 13-ego roku zycia. Gdyby to sie wydalo… Ich kariera bylaby skonczona. Tutaj jednak mogli sie niczym nie przejmowac i dac calkowity upust swoim zadzom.
Jak przystalo na czlonków slynnej Akademii, uwielbiali anal pod kazda postacia. Ale prócz tego lubili jeszcze mlodych chlopców. Mieli w tym wzgledzie wypracowany schemat polowan. Elena podrywala, zawracala w glowach, a potem podawala srodki odurzajace. Wtedy do siostry przylaczal sie Ion. Wobec siebie czuli i delikatni, dla chlopców byli okrutni i brutalni, zwlaszcza Elena. Nastepnego dnia szczeniak budzil sie w jakims zaulku, z obolalym, spuchnietym i nierzadko zakrwawionym odbytem. A czasami nie budzil sie wcale…
Tym razem jednak musieli zadowolic sie soba.

*

Ion zlapal siostre za posladki i wbil sie mocniej w jej odbyt. Kochali sie od ponad godziny, wiec final przyszedl szybko. Pociemnialo mu w oczach. Gdy juz wystrzelil caly ladunek, Elena odwrócila sie szybko i wziela go do ust, wylizujac zawziecie. Gladzil ja po wlosach, z trudem lapiac oddech. Orgazmy z nia zawsze byly bardzo intensywne, zreszta znali sie na wylot i doskonale wiedzieli co które z nich lubi. I wiedzieli, ze to jeszcze nie koniec zabawy.
Polozyl sie na lózku, na brzuchu, udajac, ze odpoczywa. Dotykala przez chwile jego posladków, potem rozchylila je i poczul w odbycie jej jezyk. Mmmmm… tego mu bylo trzeba… Potrafila odprezyc go idealnie. Ale czekal na wiecej.
Zeszla z niego. Slyszal, jak sie krzatala, jak szelescila czyms, po czym znowu podeszla do niego. Zamarl w rozkosznym oczekiwaniu. Czekal na strapon… Czekal, az zerznie go w tylek sztucznym czlonkiem. Uwielbial to. Nie! Nie byl przeciez pedalem!!! Nigdy w zyciu nie wpuscilby na siebie faceta. Ale dla niej zgodzilby sie na wszystko.
Siadla mu na plecy i zanim sie obejrzal, przykula mu rece kajdankami do lózka! Nooo, tego sie nie spodziewal. Wykrecil glowe zaciekawiony i zdretwial. Siostra trzymala w rece ogromnych rozmiarów dildo, dlugie chyba na ponad metr, a grube jak jego ramie. Ona chyba nie ma zamiaru mu tego wlozyc?! Zasmiala sie, widzac jego mine i wstala.
– Nie bój sie, , ten jest dla mnie.
Na jej biodrach zobaczyl zapiety pas ze straponem, tym razem normalnych rozmiarów. Odetchnal z ulga.
– Ales mnie wystraszyla. Tym gigantem moglabys mnie zabic.
Zasmiewajac sie ulokowala sie za jego plecami. Chlasnela go w posladek gigantem, wciaz krztuszac sie ze smiechu. Odetchnal i wtulil twarz w poduszke. Lubil, kiedy sie smiala. Rozluznialo go to. A w takiej sytuacji bycie rozluznionym tylko pomagalo…
Smiech urwal sie nagle i na plecy kapnelo mu cos goracego. Co znowu wymyslila? Czyzby goracy wosk? Odwrócil sie z trudem, na ile pozwalaly mu kajdanki. Elena siedziala na nim wyprezona, z glowa odchylona do tylu. Z jej ust wydobywal sie cichy jek, a z pomiedzy ksztaltnych piersi wystawala jakas kolczasta macka. Krew z rany splywala po brzuchu na strapon i dalej, az na jego posladki.
Za Elena stalo jakies stworzenie, bedace karykatura kobiety, zaopatrzone w dwa ruchliwe ogony. To wlasnie jednym z nich przebijalo Rumunke na wylot i unosilo do góry. d**gi ogon, zakonczony szerokim, zebatym ostrzem, wil sie przy jej twarzy. Gdy Elena otworzyla usta by wrzasnac, ogon natychmiast rozcial jej gardlo od ucha do ucha. Krew trysnela strumieniem, zalewajac Rumunowi oczy. Krecac glowa z trudem wytarl sie o poduszke, aby odzyskac widocznosc. Moze lepiej by bylo, gdyby nie widzial tego, co sie dzieje…
Elena, nadziana jak robak, unoszona byla coraz wyzej. Daremnie próbowala krzyczec, z rozchlastanej tchawicy wydobywalo sie tylko bulgoczace rzezenie. Krew z przecietych tetnic chlustala na lózko i ciala obojga rodzenstwa, a wraz z nia, w zastraszajacym tempie, wyplywalo z Rumunki zycie. Ion zamknal oczy. Gdy je ponownie otworzyl, jego siostra zwisala juz bezwladnie, jedynie jej cialo lekko podrygiwalo w agonii. , dlaczego?! Z oczu polecialy mu lzy.
Tymczasem bestia smagnieciem ogona rzucila martwe cialo pani docent w kat i wbila w niego spojrzenie. Nie!!! Zaczal sie szarpac na lózku, próbujac sie uwolnic. Bestia wyszczerzyla kly w szyderczym usmiechu i podniosla umazane krwia gigantyczne dildo. Nie, tylko nie to!!! Wrzasnal przerazliwie, gdy dotarlo do niego, co potwór zamierza zrobic. Spróbowal sie zerwac, ale szponiasta stopa przydusila go do lózka. Szarpnal sie, ale na prózno. Bestia brutalnie rozchylila mu nogi i z calej sily wbila mu gigantyczne dildo w odbyt. Zawyl przerazliwie po raz d**gi, gdy przeszyl go potworny ból. Moze ktos uslyszy?! Chcial wrzasnac ponownie, ale bestia wdusila mu twarz w poduszke. Czul, jak palacy ból wedruje coraz wyzej i wyzej, w miare, jak wbijala dildo coraz glebiej, dziurawiac wnetrznosci. Wduszony w poduszke z trudem lapal oddech, wiec o krzyku nie bylo juz mowy.
Gdy przebila zoladek, z ust buchnela mu krew. Przez chwile docent Ion Srapodesku pomyslal o siostrze, o tym co razem robili. Chyba tak wlasnie musieli sie czuc gwalceni przez nich chlopcy. I moze nawet zrobiloby mu sie ich zal. Ale nie zdazyl ich pozalowac, bo umarl.

***

Waaaaaaaaaaaaaaaaaaaaargh!!!

***

Od pewnego czasu dochodzily ich wrzaski. Na takich zjazdach bylo to zazwyczaj norma, ale te wrzaski byly jakies inne. Cos bylo nie tak.
Andrew Yonderbrack i Jose Yondromahore znali sie od dziecinstwa, zreszta w pewnym stopniu byli spokrewnieni. Choc ich rodziny za soba nie przepadaly, to oni byli nierozlaczni. Rudy, zwalisty, wielki jak góra i obrosniety jak niedzwiedz Teksanczyk i maly, chudy Meksykanin, z wielkim czarnym wasem nawzajem sie uzupelniali. Razem uczyli sie w collegu, razem poszli na studia, razem chodzili na dziwki. A w pózniejszym czasie razem polowali na male dziewczynki.
W swiecie seksuologów znani byli oficjalnie jako wybitni znawcy w dziedzinie S/M. W bardzo malym gronie znano ich natomiast jako ekspertów od “eliminacji obiektu”. Seksu, a czesciej i gwaltu, konczacego sie smiercia partnera/partnerki…
Tak… to ich krecilo najbardziej. Jak rozkosz w oczach w oczach ofiary zmienia sie w strach, ból, niedowierzanie i zal za odchodzacym zyciem. To byl wlasnie to, co obaj degeneraci uwielbiali. Nie liczac malych dziewczynek i starych rewolwerów.
Czekali teraz na telefon. Ten cholerny Litwin, Mashifilish, czy jak mu tam, obiecal im zalatwic malutka Polke. Nieraz juz korzystali z jego uslug podczas takich zjazdów. Zawsze wywiazywal sie z umowy, ale tym razem sie spóznial.
Kolejny wrzask dolecial ich zza drzwi. To ewidentnie nie byl odglos rozkoszy, a krzyk przedsmiertny. Co jak co, ale na tym sie znali. W koncu sami bywali sprawcami takich krzyków. Cos zdecydowanie bylo nie w porzadku.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Andrew wydobyl z walizki starego Colta Peacemakera, którego uzywal jeszcze jego pradziadek, sluzacy w oddzialach Texas Rangers. Bron, mimo swego wieku, byla w doskonalym stanie.
Podszedl do drzwi i obejrzal sie. Maly Meksykanin stal tuz za nim, z koszmarnie wielkim w jego dloni Webleyem, niemal równie starym, jak Colt Teksanczyka, i w równie doskonalym stanie. Tego Webleya uzywal przodek Josego, walczacy u boku Pancho Villi. Ale, choc rewolwery byly zabytkowe, to amunicja do nich byla juz robiona wspólczesnie. Na specjalne zamówienie, tak, aby silne, nowoczesne ladunki nie rozerwaly ich zabytkowej, bylo nie bylo, broni.
Ostroznie wyjrzeli na korytarz. Bylo pusto. Ruszyli ostroznie, ubezpieczajac sie nawzajem. Za zakretem wyszli na dlugi, prosty odcinek galerii, prowadzacej w strone kruzganków okalajacych dziedziniec. Przedstawiala przerazajacy widok. Drzwi do pokoi byly pootwierane. Z jednych wystawaly nogi, z innych reka, z jeszcze innych wylewala sie na galerie kaluza krwi i wnetrznosci. Maly Jose poszarzal na twarzy, mimo ciemnej karnacji. Teksanczyk wygladal, jakby mial za chwile zwymiotowac. A przeciez byli obyci z krwawymi widokami.
Nim jednak zdazyli cokolwiek zrobic, z najblizszych drzwi wyszla kobieta. Nie, nie kobieta.

Ich glosy zlaly sie w jeden. Co to, kurwa, jest?! Gdy spojrzala na nich, odruchowo szarpneli za spusty. Bestia podskoczyla.
– – wrzasnal triumfalnie Teksanczyk oprózniajac bebenek Colta prosto w wielkie piersi stwora. Meksykanin nic nie mówil, strzelal tylko raz za razem, z zacisnietymi ustami. Dopiero metaliczny szczek uswiadomil im, ze wystrzelali cala zawartosc bebenków. Spojrzeli uwaznie przed siebie. Dym przeslanial im widok. W calym pomieszczeniu unosil sie ostry zapach kordytu. Zabili to? Z klebów dymu dobiegl ich syk i ukazala sie bestia. Nietknieta. Ich kule nieszkodliwie grzezly w piersiach betkolaka i spadaly na podloge, czego, na skutek dymu, nie byli w stanie zobaczyc. Co robic?!
Betkolak tymczasem stal i szczerzyl zlosliwie kly. Po chwili zdali sobie sprawe, ze wdycha zapach prochu. Musialo to podzialac na bestie stymulujaco. Jej szpony wydluzyly sie, z tylu pojawil sie kolejny ogon, tym razem zakonczony kolczasta kula, a miedzy piersiami wyrosla trzecia, równie ksztaltna i ponetna. Co gorsza… czy na pewno dobrze widzieli??? Z gestwiny rudych wlosów, pokrywajacych glowe wysunelo sie kilka spiczastych wyrostków. Rogi?!
Bestia tymczasem przeciagnela po nich slepiami i zatrzymala je na Amerykaninie. Obdarzyla obrosnietego Teksanczyka lubieznym spojrzeniem, od którego az pozielenial. Spojrzeli na siebie bezradnie i rzucili sie do ucieczki galeria. Betkolak dopadl ich w dwóch susach, biegnac na skróty po scianie. Po patio poniosly sie wrzaski bólu i wscieklosci, przerywane triumfalnym sykiem potworzycy.


Sciany korytarza zbryzgala krew.

***

Burza odeszla na pólnoc. Czasem tylko dochodzily do zamku pojedyncze grzmoty. Deszcz przestal padac i tylko z drzew i dachów kapaly krople wody.
Betkolak wyszedl z zamku, ciagnac za soba suknie. Wrócil juz do swej normalnej postaci – rudowlosej, piersiastej kobiety. Kroczyla teraz przez dziedziniec, zujac cos, cala zlana krwia. Przykucnela na chwile, by pochleptac wody z kaluzy, ale zaraz otrzasnela sie z obrzydzeniem. Nad niektórymi nawykami nawet w ludzkiej formie ciezko jej bylo zapanowac. Podeszla do fontanny na srodku dziedzinca i tam zmyla z siebie krew. Potem obejrzala sie na zamek.
Zachodnie skrzydlo plonelo . Widocznie musiala przewrócic swiecznik, albo co. Z któregos okna zwisalo martwe cialo, inne lezalo pogruchotane pod oknami frontowych apartamentów. Z kolei sciana pod wysoko umieszczonym, oknem wschodniej baszty byla zbryzgana krwia na wysokosci paru pieter.
Wzruszyla ramionami, przelknela dobrze juz zzuty kawalek pracia, popila woda z fontanny i naciagnela na nagie cialo wilgotna wciaz suknie. Ruszyla w strone bramy. Mijajac strózówke podniosla zostawiona tam uprzednio torebke, lezaca obok zwlok dozorcy ze skreconym karkiem. Wyjela z niej mape i pare przewodników. Studiowala je przez chwile, usmiechajac sie pod nosem. Tak, to powinno byc dobre miejsce. Moze tam znajdzie w koncu ksiecia…
Gdy podchodzila do samochodu, zza chmur wyjrzal ksiezyc i zalal swoim blaskiem cala okolice. Stanela w pól kroku jak wmurowana. Okragla tarcza ksiezyca hipnotyzowala ja i wabila. Próbowala sie opierac, przeciez dopiero co transformowala i byla najedzona, ale… Cóz… Najedzona moze i tak, ale nie zaspokojona… Ponownie sciagnela z siebie suknie. Potem opadla z dzikim warkotem na czworaki i pogalopowala w mrok. Po chwili z ciemnosci dobieglo wycie.

***

W zamku tymczasem z róznych zakamarków zaczeli wychodzic nieliczni ocalali goscie. Baron von Tryper wyjrzal ostroznie z pod lózka, rozejrzal sie i odetchnal z ulga. Nie wiedzial, jakim cudem przezyl. To znaczy wiedzial, smród, jaki wokól siebie roztaczal, byl tak okropny, ze nawet ta bestia nie odwazyla sie go tknac. Mial teraz mieszane uczucia.
Z jednej strony palil go wstyd. Tak sie zrabac w gacie… To niegodne niemieckiego barona i do tego Aryjczyka! Ale z d**giej strony… Z d**giej strony rozpierala go duma. W koncu nie kazdy tak potrafi w odpowiednim momencie ocalic swe zycie, walac w majty. To wyczucie chwili… Zaprawde, znakomita zagrywka taktyczna, porównywalna niemal z najlepszymi manewrami slynnych niemieckich dowódców, wycofujacych swe armie na z góry upatrzone pozycje. Tak… Tylko Niemca i Aryjczyka stac na takie bohaterstwo i geniusz taktyczny. Nic to, ze w klejacych sie spodniach ciezko bylo mu chodzic. Geniusz ma swoja cene.
Wyszedl teraz z pokoju i z miejsca zwymiotowal. Korytarz przedstawial straszny widok. Wszystko zlane bylo krwia, wszedzie lezaly ciala, lub ich fragmenty. Gdy tylko postapil krok, natychmiast zaplatal sie noga w czyjes wnetrznosci. Chcial znowu zwymiotowac, ale juz nie mial czym. Ruszyl ostroznie dalej. Gdy doszedl do galerii, po kilku krokach natrafil na pare cial. Przyjrzal sie im uwaznie. Tak, to byl ten wielki Jankes i jego latynoski kumpel. Z trudem ich rozpoznal.
Kiedys próbowal poderwac tego Jankesa. Ale ten z miejsca przystawil mu do glowy wydobyty nie wiadomo skad rewolwer, wyzwal od jebanych pedalów i kazal spierdalac. A teraz Teksanczyk lezal potwornie zmasakrowany, a w oczodolach tkwily mu jego wlasne jadra. Maly Meksykanin lezal obok, rozdarty na pól, a jego wnetrznosci zascielaly podloge w tym miejscu tak dokladnie, ze nie sposób bylo przejsc.
Slyszal niedawno pogloski na ich temat. Jesli choc w polowie byly prawdziwe, to… Cóz, spotkal ich los, na jaki zasluzyli. Zreszta… Nie byli prawdziwymi mezczyznami, jak on! Zero mysli taktycznej. Ale nie kazdy moze byc takim bohaterem, od którego najgorsze bestie odstepuja z szacunkiem! W zapale samouwielbienia kompletnie zapomnial, ze bylo przeciez zupelnie inaczej.
Przez wybite okno dolecialo przeciagle wycie. Baron von Tryper podskoczyl jak oparzony, pisnal cienko, opadl na podloge i poraczkowal pospiesznie do swego pokoju, rozsiewajac przy okazji poprzez nogawki cuchnaca zawartosc swoich spodni. Znaleziono go potem w lazience, wcisnietego pomiedzy wanne, a sedes. Ratowników i policjantów mocno zdziwil fakt, ze mezczyzna w sile wieku, którego mieli odnalezc, okazal sie siwym, pomarszczonym staruszkiem.

***

Z daleka dobieglo kolejne wycie. Cala okolica zamarla w przerazeniu. Betkolak polowal dalej.

Bir yanıt yazın

E-posta adresiniz yayınlanmayacak. Gerekli alanlar * ile işaretlenmişlerdir