Eliza cz.2
Usiadlysmy na kanapie i Eliza podala mi mój kieliszek. Trzesaca sie ciagle reka postawilam go na kolanach i czekalam, az podniesie swój. Jednym haustem wypilysmy
do dna. Wstalam i poszlam do kuchni, ale to byl raczej aneks kuchenny. Mialam kawalerke
ze sporym trzydziestopieciometrowym pokojem, a dziewieciometrowa kuchnie od pokoju odgradzal jedynie blat kuchenny trzymetrowej dlugosci. Z kuchni wchodzilo sie do lazienki. Schylilam sie i z lodówki, która byla pod blatem, wyciagnelam nastepna butelke wina.
Po chwili wyciagnelam wode mineralna i prosto z butelki wydoilam duszkiem chyba cala szklanke. Eliza podeszla na d**ga strone blatu.
– Mi tez daj – powiedziala i tez prosto z butelki wypila duszkiem cos okolo szklanki. Odstawila butelke i powiedziala:
– Odwadnia, co nie?
– No – odpowiedzialam i schowalam reszte wody do lodówki. Eliza wrócila na kanape a ja walczylam dzielnie otwieraczem z kolejnym winem. Po chwili tez wrócilam i, siadajac obok Elizy, nalalam do kieliszków.
– To na pewno twój pierwszy raz z dziewczyna? – zapytalam.
– Na pewno, czemu mi nie wierzysz? – zapytala z widocznym smutkiem w oczach.
– Wierze, wierze…, ale w takim razie jestes boginia seksu. Sama siebie nie potrafilam nigdy doprowadzic do takiego stanu, a ty zrobilas to za pierwszym razem – odpowiedzialam
z podziwem w glosie i wzielam lyk zimnego wina.
– Wiesz, Dorota, to nie tak…, – Eliza zawiesila glos biorac lyk wina, a ja patrzylam Elizie
w oczy i czekalam – wtedy, kiedy pocalowalas moje wlosy i jak wrócilam do domu, i jak
o tobie myslalam robiac sobie dobrze, zaczelam wymyslac rózne sytuacje. Bylo mi dziwnie dobrze. Nigdy wczesniej nie myslalam o seksie z dziewczyna i sama przed soba tego wieczora musialam przyznac, ze skoro mi bylo tak dziwnie dobrze, to moze nie ma przeszkód aby spróbowac. Do d**giej w nocy ogladalam wtedy pornole z dziewczynami myslac ciagle
o tobie. A jak zobaczylam u tych dziewczyn wytryski, to tak sie podniecilam, ze zaczelam pracowac nad swoim. Nawet nie wiesz jaka mialam obolala nastepnego dnia w pracy.
Pocalowalam Elize w usta, na chwilke, z jezyczkiem.
– Udalo sie? – zapytalam.
– Wtedy jeszcze nie, ale nastepnego dnia nie moglam sie w domu doczekac, az mama z tata pójda wreszcie spac, zeby miec spokój i ogladajac kilka nastepnych pornosów za jakims dziesiatym razem sie udalo. Od tego momentu zrozumialam o co chodzi i taki wytrysk moge miec prawie za kazdym razem. Nie wiem do konca, czy to praktyczne, bo jest wszedzie mokro, ale z wytryskiem orgazm jest lepszy i mocniejszy.
– No, zauwazylam przeciez… – odpowiedzialam.
Odstawilam na stolik swój kieliszek i zatrzymalam sie na moment z uniesiona reka. Wzielam go ponownie i wypilam do dna. Eliza zrobila to samo i odstawilysmy kieliszki jednoczesnie. Dlonia polozona miedzy piersi Elizy popchnelam ja delikatnie na lózko i bez ceregieli dorwalam sie jezykiem do jej lechtaczki. Rosla i twardniala dosc szybko, a ja na plecach poczulam jej stopy. „Nie.., cholera nie…, zaraz zwariuje…, przeciez nie wydlubie sobie oczu, i nie zawiesze ich pod sufitem…, ja pierdziele, ale to musi byc widok… – pomyslalam nie przerywajac lizania. Po chwili oblizalam palec wskazujacy i srodkowy i powolutku zaczelam sie wwiercac w mokrusienka pochwe Elizy. Miala odrobinke ciasniejsza niz moja, a ja ciagle lizac lechtaczke zaczelam palcami wykonywac te trudne do opisania i niezwykle ruchy, jakich przed chwila nauczyla mnie Eliza. Po minucie zaczela dochodzic, wiec sadystycznie przerwalam.
– Nie musisz przerywac, ja przerywalam, zeby doprowadzic cie do odpowiedniego szalu – uslyszalam glos Elizy i zabralam sie do roboty.
Trzydziesci nastepnych sekund wystarczylo, zeby uslyszec jej jeki. Nie przerywalam, lizalam i swidrowalam nadal.
– Troszke szybciej – krzyknela Eliza, a ja na palcach poczulam pierwszy skurcz pochwy – przyspieszylam.
– A, a, a, a, a – krótkie, piszczace „a” nastepowaly w takt skurczów pochwy Elizy, a przy ostatnim, najbardziej piskliwym „a” poczulam na brodzie i szyi wytrysk soczku.
– Jeszcze – uslyszalam i pracowalam dalej. Po pietnastu sekundach znowu uslyszalam serie piskliwych „a” i kolejna porcja soczku zalala mnie, posciel i Elize.
– Dorota, jeszcze! – wychrapala Eliza wiec z radoscia lizalam ja dalej. Tymi dziwnymi ruchami palców bylam juz zmeczona, ale postanowilam wytrzymac. Po chwili poczulam na palcach pierwszy skurcz.
– Matko!!! – wrzasnela Eliza.
– Taaak!!! – wrzasnela przy d**gim skurczu.
– A, a, a, a, a, a, Do…, Do…, Do…ro…taaaa… – wsród pisków skurcze nastepowaly po sobie, jakby nie chcialy sie skonczyc i przy ostatnim wydluzonym pisku Elizy nastapil trzeci wytrysk. Myslalam, ze oszaleje ze szczescia – tak mocno zadna moja wczesniejsza dziewczyna nie przezywala orgazmów. Eliza wysunela powoli moje palce ze swojej pochwy. Wytarlam brode i szyje o uda Elizy i calowalam jeszcze chwile jej drzace uda. Usiadlam
i mokra dlonia chwycilam butelke z winem. Nalalam do kieliszków i patrzylam jak soczek Elizy zostaje na butelce. Eliza usiadla na kanapie, a ja podalam jej kieliszek.
– Jezu…, moge najpierw wody? – zapytala zaciskajac uda z grymasem jakby bólu, a glowa dotknela swoich kolan.
Siedziala tak dopóki nie przynioslam jej butelki z lodówki, a Eliza duszkiem wypila na pewno wiecej niz szklanke.
Ja wypilam reszte i wstawilam do lodówki nowa wode. Wrócilam na kanape, usiadlam obok Elizy, która juz zdazyla wypic pól kieliszka. Ciagle drzala, a jej rózowiutkie sutki ciagle byly twarde i stojace. Tez wypilam duszkiem pól kieliszka i pocalowalam ja w usta – krótkim buziakiem.
– Nawet nie snilam o tym, ze orgazmy moga byc takie cudowne – powiedziala i ciagnela – Dorota, przeciez znasz swoje cialo, wiesz kiedy jest ci najlepiej… – przerwala na moment – to jak to jest, ze zrobilas mi sto razy lepiej, niz ja kiedykolwiek sama sobie?
– Przeciez mnie wlasnie tego nauczylas – odpowiedzialam – tez sobie nigdy nie zrobilam tak, jak ty mi.
Popatrzylam na budzik stojacy kolo telewizora na d**gim koncu pokoju.
– Trzecia dochodzi, moze pora spac? – zapytalam.
– Spokojnie, jeszcze ja musze wykonczyc ciebie – z tym swoim slicznym i rozwalajacym usmiechem Eliza zapowiedziala ciag dalszy.
Wypila reszte wina i ponaglila mnie ruchem glowy. Wypilam, odstawilam kieliszek i jedna dlon Elizy poczulam na piersi, a d**ga miedzy nogami. Lekko popychala mnie na lózko. Plecami poczulam chlód mokrej plamy, która zrobila sie tak wielka, ze w sumie trudno bylo znalezc na przescieradle suche miejsce. No, moze pod poduszkami cos by sie znalazlo. Eliza zaczela mi powolutku lizac lechtaczke. Poniewaz jej orgazmy sprzed chwili potwornie mnie podniecily, wiec kilka obrotów jezyka wystarczylo, zebym poczula, jak moja twarda lechtaczka zaczyna wychodzic spod skórki. Po chwili poczulam palce Elizy w pochwie rozpoczynajace ten swój taniec.
– Ale jest piekna – uslyszalam.
– Co? – zapytalam zdziwiona.
– No…, ona…, taka duza…, czerwoniutka i twarda – odpowiedziala Eliza i poczulam jak jej jezyk wraca do lizania.
Po minucie poczulam zblizajacy sie orgazm i zaczelam szybciej oddychac oraz szybciej nadziewac sie na palce Elizy. Wczula sie w ten rytm momentalnie, a ja wrzeszczac przy pierwszym skurczu poczulam, ze tryskam. Trysnelam przy d**gim, trzecim…, szóstym skurczu. To bylo cos nie do opisania, a Eliza nie przestawala – jeczac poczulam, ze szybko zbliza sie d**gi orgazm.
– Taaak! – darlam sie – jeeeszcze!
– Lizlizlizlizliz! – piszczalam i znowu wytrysnela ze mnie fontanna, jedna, d**ga, przy trzeciej zatrzymalam dlon Elizy.
– Nie moge juz – powiedzialam z glebokim westchnieniem.
Wyciagnela mi powoli palce z pochwy, usiadla na mojej stopie i poczulam, jak podnosi moja d**ga stope. Otworzylam oczy i zobaczylam jak mój duzy palec z pomalowanym na czerwono paznokciem znika w jej ustach. Na chwile przerwala:
– Dorota, wiesz, ze masz piekne dlonie i stopy? – zapytala. Znowu mnie zatkalo. „I co? Tak mnie bedzie zatykac do kiedy?” – pomyslalam.
– Ty bardziej. Ja w twoich jestem regularnie zakochana – odpowiedzialam z jakims szczatkowym refleksem, a Eliza wrócila do lizania wszystkich palców moje stopy. Po takich mega orgazmach to juz nie tyle podniecalo, co fantastycznie odprezalo. Zamknelam oczy i po chwili delektowania sie pieszczotami na stopie poczulam jak Eliza wykonala kilka ruchów biodrami na mojej d**giej stopie. Odlozyla ta lizana i przytulila sie do mojego kolana ciezko dyszac.
– Juz nie moge – powiedziala troszke drzac po swoim malutkim, cichym, ostatnim orgazmie.
– Ja chyba tez – po chwili wysapalam. Zostalysmy jeszcze minute w tej pozycji i Eliza ruszyla sie pierwsza – zeszla ze mnie i usiadla na ostatnim suchym kawalku kanapy. Kiedy siadalam obok niej nalewala wina do kieliszków. Podala mi mój.
– Dzieki za posciel, przepiekna jest – powiedzialam.
Eliza parsknela smiechem.
– Tak, szczególnie teraz…, ale nawet nie wiesz, Dorota, jak ty pieknie w niej wygladasz.
„No szlag, zatykanie na calego…” – pomyslalam.
– Do tak pieknych brunetek, jak ty, pasuje bardziej – odpowiedzialam i postanowilam isc za ciosem – Eliza, moze jednak zapuscisz futerko? Dla mnie, please? – zamrugalam jej prosto
w oczy kilka razy swoimi oczami.
– No przeciez mówilam, ze do dupy jest… – odpowiedziala smutno.
– A moze jednak zapuscisz i tez na czarno zafarbujemy – celowo uzylam liczby mnogiej.
Eliza wziela lyk wina.
– Oki, spróbujmy – odpowiedziala po chwili.
Dopilysmy reszte jeszcze chlodnego wina, dobilam sie kilkoma lykami wody mineralnej
z nowej butelki w lodówce. Mokre przescieradlo przykrylam koldra.
– Eliza, czwarta jest. Spimy? – zapytalam.
Poszlysmy do lazienki i splukiwalysmy prysznicem z siebie nawzajem warstwy naszych soczków. Eliza polozyla sie nago na koldrze. Bylo wystarczajaco cieplo, zeby nie szukac czegos do przykrycia. Zgasilam lampke nocna, zdmuchnelam swieczke i przytulilam sie do Elizy.
– Kocham cie – wyszeptalam muskajac jej usta swoimi.
– Ja ciebie bardziej – odpowiedziala w ten sam sposób.
Zasnelysmy.
O dziesiatej rano obudzil nas telefon Elizy.
– Tak, slucham? – Eliza mówila do sluchawki budzac sie i ogarniajac rzeczywistosc –
…no u Doroty…, przeciez mówilam, ze nie wróce…, mamus…, poprawiny szykujemy…, tak…, okazuje sie, ze pa****tówa tez moze miec poprawiny…, tak…, jest super…, nie wiem…, moze po poludniu, a moze wieczorem…, no nie martw sie…, zyje…, pa…, no pa.
Odlozyla telefon na stolik.
– Chwili spokoju z nimi nie ma … – powiedziala patrzac sie w sufit – cholera, trzydziestka mi walnela, a oni ciagle to samo, jakbym miala pietnascie lat – dokonczyla patrzac sie na swój telefon.
– Nie mysl sobie nawet, ze to sie skonczy…, ja juz nie mam… ale, nie majac ich, chcialabym miec rodziców, którzy sie o mnie martwia – powiedzialam.
– Wiem! Tak! Rozumiem! – odpowiedziala Eliza unoszac rece w niebiosa – ale cholera mnie bierze, ze nie moga sobie odpuscic, nawet jak ich uprzedzam?
– Nie moga – powiedzialam spokojnie, usiadlam i dotknelam dlonia jej policzka – wyobraz sobie, ze moi kontrolowali mnie tak samo i teraz nie brakuje mi tego tylko z tego powodu,
ze kontroluje mnie mój brat, ale dotarlo do mnie, ze to nie kontrola, tylko opieka – powiedzialam.
Zadzwonil w tym momencie mój telefon. Popatrzylam na wyswietlacz – oslupiala i obesrana ze strachu odebralam polaczenie.
– No, czesc brat, co tam? – zapytalam i chwile sluchalam – pewnie, ze bede, gdzie niby mam byc…, tak…, wpadaj, jasne…, pewnie…, o której…, dobra, czekam. Pawel mial spokojny glos, wiec uznalam, ze nie ma sie co martwic – chce wpasc, niech wpada.
– No widzisz? – zapytalam Elizy – to nie kontrola, tylko opieka, ja to juz w tych kategoriach widze – dokonczylam i odlozylam telefon.
– Bedzie o siedemnastej – powiedzialam do Elizy – ale nawet nie waz sie przez niego zmywac.
Usiadlysmy na brzegu kanapy, pocalowalam Elize. Dotarlo do mnie, ze mieszkanie przesycone zapachem naszych soczków.
– Czujesz? – zapytalam.
– Pewnie, mi sie podoba – odpowiedziala z usmiechem Eliza.
– To co? Kawusia i krótki seksik, a pózniej zrobie obiad? – zapytalam Elize prosto do ucha.
– Mmm – odmruczala zalotnie w moje ucho.
Wstalam, w kuchni wstawilam czajnik na gaz i nasypalam kawy do kubków. Zalozylam szlafrok, podalam Elizie d**gi i odsunelam zaslony. Sloneczny ranek pozwalal na otwarcie drzwi balkonowych. Koldre obrócilam i rozwiesilam na fotelu, dotknelam jej wierzchem dloni.
– Troche wilgotna – powiedzialam do Elizy – co robimy z przescieradlem?
Owszem, wygladalo bardzo podniecajaco przypominajac nocny szal…, ale tragicznie.
Na bokach bylo wilgotne, a srodek byl ciagle ewidentnie mokry.
– Zostaw, niech tak schnie – odpowiedziala Eliza – zreszta zaraz znowu bedzie mokre – dodala z usmiechem.
– No tak – przytaknelam. Poszlam do kuchni i zalalam kawy. Z zamrazalnika wyciagnelam piersi kurczaka i cala paczke wlozylam do zlewu. Znowu zajrzalam do lodówki
w poszukiwaniu czegos na surówke – „nie jest zle” – pomyslalam. Postawilam na kapuste pekinska, poniewaz nie chcialo mi sie trzec marchewki. „ Ciekawe, co ona na to powie” – zastanowilam sie – chcialam poznac zdanie Elizy na temat mojej autorskiej surówki z kapusty pekinskiej i mandarynek z dodatkiem jogurtu naturalnego, plus sól, pieprz i cukier. Zamieszalam kawy i przynioslam je do stolika. Stolik od wczorajszej pa****tówy byl rozlozony wiec postanowilam go zlozyc. Od razu zrobilo sie troche wiecej miejsca. Pochylilam sie, pocalowalam Elize we wlosy i usiadlam obok niej na kanapie. Usmiechnela sie. Wypila lyczek goracej kawy i odstawila kubek. Popatrzyla mi w oczy.
– Dorota, cudownie bylo…, wiesz co? – dokonczyla pytaniem.
– Co?
– Zebys ty wiedziala, jaka ja jestem w tobie zakochana…, zdziwiona marzylam o tym
od dwóch miesiecy – powiedziala i pocalowala mnie w kolano, bo ciagle trzymalam goraca kawe.
– Ja w tobie bardziej – odpowiedzialam, bo znowu nie wiedzialam, co wymyslic – konczmy
te kawe, póki goraca – zarzadzilam.
Kiedy odstawilysmy puste kubki powiedzialam do Elizy:
– Rozbieraj sie…, albo nie – przypomnialam sobie o otwartych drzwiach na balkon. Wstalam, zamknelam, zasunelam firanke.
– Teraz sie rozbieraj – mówiac to szlam w strone Elizy sciagajac szlafrok, który rzucilam
na fotel. Eliza zrobila to samo a ja jak urzeczona gapilam sie na nia w dziennym swietle.
Polozylysmy sie na kanapie rozgrzewajac chlód plamy. W sumie nie bylo tak zle. Lezalysmy na bokach podparte na lokciach i zwrócone do siebie. Eliza powoli gladzila palcami moje ramie, raz po raz muskajac piers. Po chwili jej palce zjechaly na moje biodro i co chwile delikatnie muskaly konce wlosów mojego futerka. Eliza polozyla mnie na plecach i przyssala sie do mojej piersi cala dlonia drazniac koncówki moich wlosów. Matko…, jak to potwornie podniecalo. Teraz ja obrócilam Elize i, wsuwajac ramiona pod jej plecy, polozylam sie miedzy jej udami.
– Obejmij mnie – szepnelam.
Poczulam jak obejmuje mnie za szyje.
– Nogami tez – znowu wyszeptalam.
Eliza objela mnie nogami, poczulam jej stópki na biodrach, a jej lechtaczka dzieki temu ustawila sie blisko mojej. Poprawilam sie odrobinke, aby sie zetknely i bardzo powoli zaczelam ruszac biodrami. Bardzo powoli przy tym calowalam ja w usta, czasami powoli lizalam jej szyje i wracalam do ust. Czulam, jak podniecenie ogarnia cale cialo Elizy, troszke przyspieszylam i po chwili patrzylam z bliska na twarz Elizy w czasie orgazmu – nie krzyczala, dyszala tylko coraz szybciej, a w jej oczach patrzacych na mnie widac bylo rozkosz. Pocalowalam ja dosc dlugo ostatni raz i rzucilam sie do lizania lechtaczki.
Na wargach sromowych miala juz sporo soczku, wiec szybko oblizalam dwa palce i je powoli wsunelam. Ruszalam nimi powoli i powoli lizalam guziczek. Eliza zaczela szybciej oddychac i wzdychac. Przyspieszylam i po minucie uslyszalam pierwszy krzyk a pózniej cudowna serie pisków. Przy przedostatnim i ostatnim skurczu wybuchly dwie fontanny soczku.
– Boze…, Dorota…, jeszcze raz…, blagam – wysapala.
Powtórzylam cala operacje, ale od razu szybkimi ruchami palców i jezyka. Rozgrzewanie Elizy juz nie mialo sensu, tak samo jak nie mialo sensu wycieranie twarzy z Elizy soczku.
Po chwili dluga seria piskliwych „a” odpowiadajacych skurczom pochwy wypelnila mieszkanie. Teraz zalaly mnie trzy wytryski, a Eliza lezala i cala sie trzesla. Po chwili ruchem reki dala mi znac, ze mam wyciagnac palce z pochwy. Wytarlam twarz i szyje o mokre przescieradlo – uda Elizy juz sie do tego nie nadawaly.
– Matko, trzy wytryski w czasie jednego orgazmu – powiedziala w sufit.
– I to jakie wielkie – powiedzialam z broda na jej kolanie i patrzac w jakim jest stanie. Oblednie wygladala lezac tak z ramionami nad glowa i z rozszerzonymi nogami zgietymi
w kolanach – normalnie rozrywalo mi lechtaczke, ale Eliza o tym wiedziala i zanim calkiem ochlonela kleknela miedzy moimi nogami reka mnie lekko popychajac, abym sie polozyla.
Od razu poczulam jej jezyk na mojej twardej lechtaczce i mokre palce wsuwajace sie delikatnie do pochwy. Wyczula, ze w moim stanie gre wstepna moze sobie pominac, wiec zaczela szybko. Po chwili przy pierwszym skurczu i pierwszym wytrysku docisnelam jezyk Elizy do lechtaczki – wrzeszczalam pietnascie sekund przez pietnascie skurczów
i wytrysków. To mogly byc dwa orgazmy pod rzad, ale glowy nie dam. Odsunelam glowe Elizy dajac jej znak, ze mam dosc. Poczulam wysuwajace sie palce i ostatni strumyczek splywajacy na umeczone przescieradlo. Lezalam chwile i sie trzeslam dochodzac do siebie. Poszlysmy sie wytrzec do lazienki. Wrócilam do pokoju, zalozylam szlafrok i czekalam
az Eliza zrobi to samo, aby znowu otworzyc balkon. Zwinelam przescieradlo i ruszylam z nim w strone lazienki.
– Gdzie ty z tym idziesz? – uslyszalam za plecami i nie odwracajac sie powiedzialam:
– Wyprac.
– A nie lepiej, zeby szybko wyschlo na sloncu na balkonie?
– Tak, jasne, napiszmy jeszcze na nim „Patrzcie ludzie jak wygladaja babskie wytryski”.
Eliza sie rozesmiala, a ja juz sie zastanawialam, co by tu do tego prania dorzucic. Ostatecznie postanowilam wyprac je samo, przestraszylam sie, ze czerwone lubi farbowac. Nastawilam pralke na najkrótszy program i wrócilam do pokoju. Dotknelam narzuty – tez w cholere mokra, ale ja mozna bylo przynajmniej wywiesic na balkon – na niej te slady nie byly juz takie jednoznaczne. Kanapa pod narzuta na szczescie byla sucha. Rozwiesilam narzute na poreczy balkonu i poszlam do kuchni. Palcem sprawdzilam stan rozmrozenia miesa – jeszcze troche brakowalo. Otworzylam lodówke.
– Chcesz wody? – krzyknelam.
– Jasne – powiedziala Eliza i podeszla do blatu od strony pokoju. Nie podnoszac sie postawilam butelke na blacie i zaczelam wyciagac kapuste pekinska z szuflady na samym dole. Do tego cytryna i polozylam wszystko sobie nad glowa. Podnioslam sie, Eliza juz skonczyla pic, wiec ja dopadlam butelki – kilka duzych haustów i schowalam butelke do lodówki. Z szafki, w której trzymalam równiez zapas wody wyciagnelam ziemniaki.
– Pomóc ci w czyms? – zapytala.
– Jak chcesz… – powiedzialam usmiechajac sie.
– No to ci pomoge… – zasmialysmy sie równoczesnie – to co mam robic?
Ogarnialam w myslach, jak to najsensowniej zorganizowac.
– Umyj kubki i kieliszki i mozesz jeszcze obrac ziemniaki – powiedzialam – reszte zrobie ja – dodalam.
Eliza umyla i wytarla kubki i kieliszki.
– Gdzie to dac? – zapytala.
– Kubki do szafki nad zlewem, kieliszki zostaja – odpowiedzialam.
Kiedy Eliza chowala kubki, wyciagnelam z lodówki wino i nalalam do kieliszków.
– Za cudowna niedziele – powiedzialam i wypilysmy po lyku.
– Tak przed sniadaniem? – powiedziala to w taki sposób, ze wiedzialam, ze zartuje.
– Po sniadaniu, na sniadanie byl soczek, mówia, ze soczek z rana jest zdrowy – wypalilam
i znowu sie rozesmialysmy.
Z szafki wyciagnelam garnek i miske. Dalam Elizie nozyk do obierania ziemniaków i kosz na smieci spod zlewu postawilam miedzy nami. Zabralam sie za krojenie kapusty, Eliza obierala ziemniaki. Kiedy ilosc kapusty byla wystarczajaca wrzucilam ja do miski i zaczelam obierac mandarynki.
– Co to bedzie? – zapytala z nieklamanym zdziwieniem w glosie.
– Zobaczysz i ocenisz – odpowiedzialam i wzielam lyk wina, dopóki bylo chlodne.
Obralam mandarynki, pokroilam kazda czesc na pól i z deski zsunelam do miski nozem.
– Echhh, Dorota, ogarnij sie – powiedzialam sama do siebie i schylilam sie do lodówki
po jogurt. Lyzka wygarnelam caly do miski i wycisnelam pól cytryny. Sól, pieprz i cukier
„na oko”, wszystko razem wymieszalam i odstawilam. Byla dwunasta, obiad planowalam na pierwsza, wiec bylam spokojna, ze zdazy sie przetrawic.
– Wystarczy? – zapytala Eliza podsuwajac mi garnek z ziemniakami.
– Pewnie tak…, kotlety beda spore – odpowiedzialam a Eliza poszla do zlewu myc ziemniaki.
Szybko, otrzymanym wczoraj od Piotrka i Ewy tluczkiem z metalowymi koncówkami, rozbilam kotlety. Sól, pieprz, szybka panierka. Eliza w tym czasie zdazyla umyc ziemniaki, zalac woda i postawic garnek na kuchence.
– Umówmy sie, ze ziemniaki na kuchence sa na bank posolone, unikniemy wtedy ciaglego pytania siebie nawzajem – powiedzialam, z szafki nad zlewem wyciagnelam sloik z sola
i posolilam ziemniaki.
Eliza przytulila sie do mnie ze lzami w oczach. Schowalam sól.
– Co sie stalo? Siadamy, mamy jeszcze troche czasu – powiedzialam i ze swoim kieliszkiem usiadlam w fotelu. Eliza ze swoim usiadla w d**gim ciagle z mokrymi oczami.
– Ty o tych ziemniakach…, to powaznie? – zapytala.
– A niby co ma byc na niepowaznie?
– Bo powiedzialas to tak, jakbysmy… – nie dokonczyla.
„Ale ty jestes glupia!” – pomyslalam o sobie. Wreszcie dotarlo do mnie, co mówi Eliza.
– Bardzo bym chciala, ale swietnie cie rozumiem, ja sie przelamalam, niektórzy wiedza i to wcale nie boli – powiedzialam.
– Wiesz – powiedziala Eliza – ja tez bym bardzo chciala, ale nawet nie wyobrazam sobie w tej chwili takiej rozmowy w domu, poza tym widze wokól ciebie samych zyczliwych – lzy ciekly jej jedna po d**giej.
Wstalam i przynioslam cale pudelko chusteczek z blatu i polozylam na stoliku. Podnioslam jej twarz obiema dlonmi i pocalowalam Elize w usta.
– Eliza, dorosli ludzie maja do tego zupelnie inny stosunek niz gówniarzeria.
– Doroslych i gówniarzerie to ja sobie moge olac, ale rodzice…
– Uwierz mi, bo przechodzilam te same rozterki. Moi i mój brat zgodnie powiedzieli,
ze najwazniejsze, zebym byla szczesliwa i ten ktos ze mna tez powinien, i wcale nie wstali od stolu wsciekli, a tego sie obawialam najbardziej.
Eliza przestala plakac i popatrzyla na mnie z usmiechem.
– Naprawde? Ile wtedy mialas lat?
– Dwadziescia siedem – odpowiedzialam – i to byl akurat ten wiek, kiedy mamuski marza, zeby zostac babciami, a jednak nie bylo rwania wlosów z glowy – dokonczylam.
Dotarlo do mnie, ze pralka przestala prac. Poszlam szybko do lazienki, wyciagnelam z pralki przescieradlo i powiesilam na wiszacej juz na balkonie narzucie.
– Nie mysl teraz o tym – powiedzialam przechodzac obok fotela Elizy i poszlam do kuchni. Wyciagnelam z lodówki reszte wina, wstawilam nowe, a stare postawilam na stoliku.
– Rozlej do konca – powiedzialam i wrócilam do kuchni. Zamieszalam surówke, wstawilam na gaz ziemniaki, wyciagnelam z piekarnika patelnie i na malym ogniu rozgrzewalam margaryne. Wrócilam do pokoju, kieliszki byly juz pelne. Usiadlam i od razu wypilam polowe. Wzielam telefon do reki i zrobilam Elizie zdjecie.
– Przestan! Taka rozmazana?! Ale chyba nie chcesz nigdzie wysylac? – tu byla ostro zaniepokojona.
– Ciebie? Moja Elize? Wysylac gdzies? – nie zartuj! Wpadlam tylko na pewien pomysl, ale zobaczysz to…, chyba najwczesniej we wtorek – odpowiedzialam.
– Czyli nie musze sie bac? – dopytywala.
– W zadnym wypadku – wstalam i poszlam do kuchni zmniejszyc gaz pod ziemniakami, poniewaz zaczely sie gotowac. Na patelnie wylozylam kotlety i wyciagnelam talerze z szafki.
Wrócilam na fotel i dopilam reszte wina. Siedzialysmy w fotelach, slonce przez okna i drzwi wpadalo do pokoju, a cieply powiew powietrza powoli rozmywal nasz zapach. Z d**giej strony dochodzil zapach kotletów. Wstalam i poszlam do kuchni aby przygotowac obiad. Wylozylam wszystko na talerze i przenioslam je na stól w kuchni, rozlozylam noze i widelce.
– Chodz, Eliza – zawolalam.
Usiadlysmy naprzeciwko siebie.
– Nasz pierwszy obiad – zauwazyla Eliza usmiechajac sie do mnie.
– He, oprócz kawy wszystko mamy dzisiaj pierwsze, smacznego – odpowiedzialam.
– Smacznego – odpowiedziala i zaczela od surówki – fantastyczna, w zyciu nie wpadlabym na taka kompozycje – ocenila.
– Milo mi – zaczelysmy jesc.
Po obiedzie szybkie zmywanie, wycieranie i chowanie wszystkiego do szafek, Eliza powoli uczyla sie, gdzie co jest.
Poszlam na balkon – przescieradlo bylo juz suche, koldra na fotelu tez wyschla wiec cala posciel schowalam do kanapy. Narzuta musiala jeszcze doschnac, to jednak ona przyjela prawie wszystko. Usiadlysmy blisko siebie na zlozonej kanapie i dopijalysmy reszte wina.
A kiedy sie skonczylo, zaczelysmy sie delikatnie calowac – trwalo to jakies dziesiec minut.
– Nie przesadzajmy juz – pierwsza oderwala sie Eliza – zaraz ma przyjsc twój brat, jak mu wytlumaczysz mokre plamy na kanapie?
– Nie tak zaraz – sprzeciwilam sie.
– Ale nie zdaza przeciez wyschnac – slusznie zauwazyla Eliza.
– To przykryjemy narzuta – wpadlam na genialny pomysl.
– A nie szkoda nowej kanapy? – znowu slusznie zauwazyla.
– No tak – poddalam sie, chociaz czulam, ze zaczyna ze mnie wyciekac.
Calowalysmy sie cudnie jeszcze chwile.
– Dobra – teraz ja przerwalam – ide sie wykapac i ogarnac, wypadaloby tez w cos sie ubrac.
Moja kapiel trwala dosc dlugo, poniewaz postanowilam przystrzyc futerko oraz ogolic pachwiny i wargi sromowe. Straszna robota – lusterkiem sprawdzilam, czy nic nie zostalo, wyrównalam czarny trójkacik i wskoczylam do wanny. Przez drzwi slyszalam, ze Eliza krzata sie chwile po kuchni. Szybko wykapalam sie pod biezaca woda. Zostawilam szlafrok na haczyku w lazience obok ubrania, które wczoraj wieczorem zostawila Eliza, przylozylam na moment do ust jej czarne figi i nago weszlam do pokoju. Eliza siedziala na kanapie,
w kieliszkach bylo juz nowe wino – u Elizy odrobinke mniej.
– Eee… – z podziwem zaciagnela Eliza, jednak po chwili ze smutkiem godnym Kubusia Puchatka zapytala – czemu sie ogolilas i ostrzyglas?
– Bo… dlugie… wlosy… przeszkadzaja… w… czasie… seksu – odpowiedzialam wypowiadajac kazde slowo osobno. „Ale idealny moment wyczekalam.” – pomyslalam
z satysfakcja. Eliza sie usmiechnela. Wyciagnelam z szafy stanik, figi, t-shirt i krótkie spodenki. Szybko sie ubralam i usiadlam obok Elizy. Wzielysmy po kilka lyków wina i Eliza poszla sie doprowadzic do porzadku. Wlaczylam telewizor i poszlam do kuchni skontrolowac lodówke. Przy okazji napilam sie troche wody, wstawilam dwa nowe wina, mimo, ze ta napoczeta butelka byla prawie cala, upchalam jeszcze jedna wode mineralna i wrócilam na kanape. O zapasy wina nie musialam sie martwic, kupilam z zapasem nawet, gdyby byl mój brat z zona. Poza tym na imprezie niewiele poszlo, dwóch facetów nie pilo, a baby umiarkowanie. Z kieliszkiem w rece szukalam czegos ciekawego w telewizji i czekalam na Elize.
Po chwili wyszla nago i posylajac mi cudny usmiech poszla wyciagnac cos z torebki wiszacej na wieszaku przy wejsciu. Wrócila do lazienki. Dwie minuty pózniej wyszla ubrana tak, jak przyszla z tuszem na rzesach i szminka na ustach. Kosmetyki wlozyla do torebki i wrócila na kanape. Siegnela po swój kieliszek, upila troche i usiadla obok mnie.
– Jest cos? – zapytala.
– No jak? W niedziele w telewizji sie czegos spodziewasz? – odpowiedzialam patrzac sie na Elize. Nie moglam sie na nia napatrzec, znowu te srebrne paznokcie na tle wina i znowu te srebrne paznokcie pod czarnymi rajstopkami. Popijalysmy winko, skakalysmy po kanalach
i rozmawialysmy o wszystkim. W koncu wstalam i wstawilam czajnik.
– Kochanie, kawusi jeszcze? Zaraz przyjdzie Pawel – zapytalam.
– Jasne, kochanie – uslyszalam i usmiechnelysmy sie do siebie. Z barku wyciagnelam ciasteczka, przesypalam na talerz i postawilam na stoliku. Zadzwonil dzwonek.
– Przesiadz sie na fotel, niech siedzi na kanapie – powiedzialam.
– Nie, wy sobie siedzcie w fotelach – odpowiedziala.
Otworzylam drzwi i wszedl mój brat. Byl, jak sie spodziewalam, sam.
– Czesc, brat – przywitalam go.
– Czesc, siostra…, czesc Eliza – powiedzial, kiedy zobaczyl ja na kanapie. Stal tylem do Elizy, kiedy sciagal marynarke, a w moja strone wybaluszyl komicznie oczy.
– Kawy, herbaty? – zapytalam z kamienna twarza, balam sie, ze zaraz parskne smiechem.
– Kawy, herbaty, kawy, herbaty…, a masz wode…, zimna?
– Nie zdejmuj butów…, co tu sie wczoraj dzialo… – uprzedzilam.
Pawel usiadl w fotelu, a ja zalalam nasze kawy, zanioslam Pawlowi wielka szklanke z woda
z lodówki i wrócilam po kawy. W koncu usiadlam w fotelu.
– Co sie dzieje, brat? – zapytalam bez ceregieli. Pawel zerknal na Elize.
– Wal smialo – uspokoilam go widzac powód jego watpliwosci.
– Niby nic takiego, tylko chodzimy po domu wkurzeni…, robi takie bledy – mówil o swojej zonie – ze w maju musialem zaplacic takie trzy kary, ze bardziej by mi sie oplacalo dwie inne osoby zatrudnic.
– Kurcze – powiedzialam – to niech dzwoni jak ma watpliwosci, przeciez pomoge.
– Sek w tym, ze ona nie ma watpliwosci, wiec raczej dzwonic nie bedzie, a ja sie na tym nie znam.
Gadalismy jeszcze troche, Eliza skonczyla kawe.
– Dorota, zbieram sie powoli – powiedziala i poszla do lazienki.
Pawel od razu zaatakowal.
– Siostra, to jest to, co mysle? Wyrwalas ja? – zapytal. Patrzylam sie na niego piec sekund
z blakajacym sie tajemniczym usmiechem. Wysunal dolna warge i, prawie niewidocznie, pokiwal glowa.
– Nie uwierzysz…, wyobraz sobie, ze to ona wyrwala mnie – odpowiedzialam i patrzylam jak mu rosna oczy i opada szczeka. Zawsze mnie rozwalal swoimi minami.
– Cos zle kojarze, czy miala meza? – dopytal na wszelki wypadek.
– Tak, ale sie okazuje, ze to nie ma nic do rzeczy – odpowiedzialam.
– Laska super, masz gust, siostra i widze, ze szczescie w oczach tez jest – zakonczyl temat.
Eliza wyszla z lazienki z poprawiona szminka.
– Lece, widzimy sie jutro w pracy – powiedziala.
Podeszlam do niej, kiedy zakladala zakiet zdjety z wieszaka. Bardzo delikatnie unioslam brode, a Eliza bardzo delikatnym ruchem zaprzeczyla. Dobra, miala opory.
– Eliza, chwila, podrzuce cie pod sam dom, bo przeciez i tak tamtedy jade, tylko rece umyje – powiedzial Pawel.
– Czesc – powiedziala Eliza.
– Czesc – powiedzial Pawel.
– Czesc wam – powiedzialam ja.
Wyszli. Od razu rzucilam sie do telefonu.
– Dawid? Czesc. Jest bardzo pilny temat. Bardzo, bardzo. Znalazlbys na jutro wolny termin na moja fryzure? – Dawid byl moim kolega z podstawówki i zostal fryzjerem, równiez moim ulubionym i stalym, czekalam az sprawdzi terminarz.
– Nie zalamuj mnie – odpowiedzialam placzliwym glosem, kiedy uslyszalam odpowiedz – tak…, potwornie mi zalezy…, masz racje, sytuacja awaryjna, ja to musze miec na wtorek…, – plakalam do sluchawki – Jezu! Co?…, móglbys?…, Jezu, dzieki wielkie…, nie wiem, jak ci sie odwdziecze…, – podalam Dawidowi adres, rzucilam telefon na stolik, zlapalam klucze
i z sama portmonetka wybieglam do bankomatu pod domem.
Dawid przyjechal po pietnastu minutach.
– Czesc. Szybko strasznie przyjechales. Dawid, dzieki wielkie, naprawde – powiedzialam.
– Czesc. Niedziela, korków nie ma – odpowiedzial – a poza tym i tak nie mam nic innego do roboty. To moze powiesz, skad ten alarm?
– Zaraz, chodz do kuchni.
– Eee…, fajna chata, pewnie nówka – mówil po drodze.
– Wlasnie wczoraj byla pa****tówa – odpowiedzialam stawiajac krzeslo na srodku kuchni
i poszlam do pokoju po telefon. Dawid rozkladal sie ze sprzetem, a ja szukalam zdjecia Elizy. Znalazlam i pokazalam Dawidowi.
– Wlasnie tak poprosze.
Spojrzal na zdjecie i na fotel, na którym siedziala Eliza.
– Chyba rozumiem – powiedzial wesolo – siadaj na krzeslo przodem do oparcia.
Zarzucil mi pelerynke na plecy i zawiazal pod szyja. Polami owinal mnie od przodu.
– Po co to, nie trzeba – zaprotestowalam.
– Trzeba, trzeba, nie rezygnujemy z profesjonalizmu – poczulam sie skarcona – pokaz ta fote jeszcze raz – powiedzial.
Patrzyl dluzsza chwile i oddal mi telefon.
– Fajna – powiedzial.
– Co?
– No przeciez, ze nie fryzura…, zartowalem, fryzura oczywiscie tez super i wyglada na to,
ze tobie tez bedzie pasowac – zasmial sie i zaczal mnie podcinac.
– Co u ciebie? – zapytalam.
– E tam, nic, zostawil mnie dziad jeden – odpowiedzial – nawet sie tym specjalnie nie przejalem, jakis taki troche zryty beret mial. A twoja?
– Mezatka byla wyobraz sobie i wyglada na to, ze na stale przeszla na les.
– Ciekawe, ciekawe, a gdzie ja poznalas? – latal ciagle nozyczkami wokól mojej glowy.
– Pracujemy w jednej firmie w tym samym pokoju. Mam, Dawid, wrazenie, ze to cud.
– Moze tak byc, troche ci zazdroszcze takiego cudu – odpowiedzial, zasmial sie i dodal –
o porzadnego pedala strasznie trudno na miescie.
– A czemu chcesz taka sama fryzure?
– Byla wczoraj u fryzjera i w ten wlasnie sposób skrócila swoje do ramion wlosy. Jak sie jej zapytalam „czemu”, to wiesz, co odpowiedziala?
– Co?
– Ze dlugie wlosy przeszkadzaja w czasie seksu – powiedzialam.
– Bardzo praktycznie – pochwalil.
Skonczyl. Popsikal mnie jeszcze lakierem i zdjal pelerynke.
– Gotowe – powiedzial.
– Mów ile – powiedzialam.
– A moze szanowna pani sie najpierw obejrzy w lustrze?
– Po co? Wiem, ze jest super – odpowiedzialam.
– Nalegam – powiedzial i komediancko uklonil sie w pas.
Poszlam do lazienki, bylo fantastycznie.
– Ile? No mów!
Patrzyl na moja glowe kilka sekund, poprawil jakis kosmyk.
– Potrzasnij – powiedzial.
Potrzasnelam glowa, wzial jeszcze nozyczki i odrobinke skrócil to cos, co mu nie pasowalo.
– No ile?
– Nic.
– Dawid, nie rób jaj tylko dolicz sobie dojazd i dodatek niedzielny – prawie krzyczalam.
– Nic, to na prezent na pa****tówe. Jak ona ma na imie?
– Nie zmieniaj tematu! Eliza.
– Daj jutro znac, czy Elizie sie podobalo – powiedzial i zaczal skladac swój sprzet.
– Dawid, bo sie pogniewamy… – chcialam byc grozna.
– Prosze cie, Dorota, tez pare rzeczy dla mnie zrobilas…, poza tym nie wypada nie przyjac prezentu – zakonczyl.
– Dzieki – powiedzialam i wysciskalam go „na misia”.
Wyszedl, a ja w lustrze w przedpokoju podziwialam nowa siebie. Pozamiatalam w kuchni
i, esemesujac z Eliza czekalam na poniedzialek. Tajemniczo uprzedzilam ja, ze efekty zrobienia jej zdjecia beda jednak jutro i bez szalenstw zasnelam w poscieli pachnacej jeszcze Eliza.