Dziecko. 37
Jest 10 rano, bawie sie z dziecmi i czekam na Jole. Musze isc na poczte. Duza czesc nocy nie spalam. Moze zostawil gdzies telefon, ale przeciez, gdyby przyszedl, to widzialby polaczenia i oddzwonil rano.
Ktos dzwoni, to pewnie on.
Obcy numer…
– Tak slucham ?
– Czesc piekna, samochód jest zrobiony, gdzie go podrzucic… ?
– O… tu mnie zaskoczyles…
Zobaczylam juz Jole…
– Na parkingu Tesco, za dwadziescia minut.
– Ok.
– Pani Jolu… jade odebrac samochód, juz chlopaki zrobili, podobno cos z elektronika… i na poczte wlece…
– Dobrze.
Do Tesco mam jeden autobus, nie pokaze gdzie mieszkam, jeszcze czego…
Stoi… jeden, ten niby szef, co zlewal mi sie do buzi…
– Prosze… kluczyki, jakies zwarcie w elektronice, zrobione i jest jak nowy…
– Ile place ?
– Daj spokój, to byla przyjemnosc, jakbys kiedys chciala… to dzwon… zalatwiamy wiele róznych spraw…
– Dziekuje.
Akurat zadzwonie, niedoczekanie… jade na poczte.
Kolejka… zawsze cos…
Mam. Nie moge juz… otwieram zaraz po wyjsciu…
NIEMOZLIWE. TO SIE NIE DZIEJE NAPRAWDE…
Pozew o rozwód.
Co to ma znaczyc.. dowiedzial sie.. ?
Nie, to stanowczo za szybko, nie zdazylby… musial to zrobic przedtem…
Dzwonie… poczta…
– Jak zaraz nie odbierzesz to masz przesrane… czego sie boisz gnojku… masz natychmiast do mnie oddzwonic…
Ale mi cisnienie poszlo… wiedzialam, kurwa wiedzialam…
Usiadlam sie na lawce i zaczelam plakac… mój maz… moja polówka… nasza rodzina… o mój Boze…
Nie wiem jak dojechalam do domu… ale Jola od razu zobaczyla…
– Co sie stalo ?
– Zobacz…
– O Boze…!
– On… mój maz chce rozwodu… wyjechal jak tchórz, a moze naprawde ma jakas babe…
– Niemozliwe, nie on…
– A spodziewalabys sie tego ?
– A moze wie… ?
– Co on moze wiedziec, caly czas pracuje, przeciez nigdy go nie ma w domu… tylko w pracy siedzi…
– A moze nie siedzial… tylko …
– Ta sierota ?
Dzwoni.
– Co to ma znaczyc… wrzasnelam…
– Uspokój sie, tak musi byc, abys sie opamietala…
– Ja ? Z czym… ?
– Idz do mojego biurka i otwórz szuflade, jest tam koperta, zobacz sobie…
Otwieram… a tam zdjecia… o cholera… na parkingu, jak klecze… i obciagam… i ich trzech… i ostatnie spotkanie, jak stoje cala naga przytulona do niego … i jeszcze jedno w bramie z tym obwiesiem… jak trzymam mu kutasa i… jak sie usmiecham… ( zdjecia z czesci 7 )
– Moge to wytlumaczyc…
– Tu nie ma co tlumaczyc, spotkamy sie w sadzie i odbiore ci dzieci… porzadna matka nie moze robic takich rzeczy.
Rozlaczyl sie.
Rozplakalam sie znowu… ale tak, ze ledwo lapalam oddech…
Jola przyszla mnie przytulic… i niestety tez zobaczyla zdjecia…
Niemozliwe… Gdy troche sie uspokoilam Jola schowala je do koperty i zamknela w szufladzie…
– Ja tam nic nie widzialam i zawsze bede z Pania…
– Jestes kochana, ale raczej mam przerabane… chce mi odebrac dzieci.. bo sie zle prowadze… czy on moze to zrobic ?
– W Polsce dzieci raczej sa przy matce…
– Ale, czy przy takiej ?
Znowu sie zaplakalam… i przyszla mi do glowy siostra… musze do niej zadzwonic…
– Siostrzyczko, wiesz, ze Marek chce rozwodu, teraz jak mamy dzieci i takie male…
– Wiem.
– Co ? Dlaczego nic mi nie powiedzialas…?
– A po co ?
– Jak to po co, jestem twoja siostra…
– Nie wiem kim jestes, ale na pewno nie moja siostra, ani porzadna matka… jestes kurwa i my to wiemy…
Skonczyla rozmowe…
Ja pierdziele.. co sie dzieje… zaraz zwariuje…
– Moja siostra wyzwala mnie od kurew… Jolu, co mam zrobic… oszaleje zaraz…
– Niech Pani jedzie do swoich prawników… na spokojnie. Juz oni beda wiedzieli, co zrobic…
A wiec to sie dzieje naprawde… stalo sie. Moje zycie leci w dól, a ja tone i nie wiem, czy uda mi sie je uratowac.
Robert mial racje. dostaniemy w dupe od losu, kiedy nie bedziemy sie tego spodziewac…
Musialam ochlonac. Przez kilka godzin analizowalam sytuacje. Wiem, jestem winna, robilam wiele brzydkich rzeczy, zlapali mnie na tym i maja mocne dowody, ale czy mam sie poddac ?
Tak walczylam dla Mariusza, tak ciezko zbieralam te pieniadze i udalo sie, wykazalam tyle inwencji i zaradnosci w interesach, ze bylam dumna z siebie. I co… teraz mam odpuscic… pozwolic mezowi odebrac sobie dzieci ?
Nie pierwsze malzenstwo, które ma klopoty, W zasadzie to jego wina, nie bral mnie tak czesto… kurwa… nie bral mnie w ogóle…
I teraz udaje swietoszka. moze i jest porzadny, ale zrobic to swojej zonie, która tyle poswiecila dla niego i jego pragnienia bycia ojcem.
A najgorsze jest to, ze nie moge obronic sie ta prawda.
– Jolu jade do prawników… czas zaczac walke…
– Jestem z Pania.
– Wiem i dziekuje.
Przyjeli mnie w skupieniu. Malo mówili, ogladneli zdjecia i cos ze soba dyskutowali…
– Nie jest dobrze… jesli maz nie bedzie chcial ugody, to ciezko bedzie utrzymac to malzenstwo…
– Ale ja go kocham…
– On najwidoczniej kieruje sie innymi priorytetami w zyciu… wyglada na to, ze chodzi mu przede wszystkim o dzieci i ten argument przed sadem bedzie dosc silny.
– Wygra ?
– Nie ma takiej opcji, w Polsce matka wychowuje dzieci, zreszta on nie ma pojecia o zyciu dzieci, bo jak sama Pani powiedziala, bardzo duzo pracuje, wiec kiedy bedzie sie nimi zajmowal. Przeciez Pani robi to caly dzien, prawda ?
– W zasadzie tak, niania mi duzo pomaga…
– A bedzie po Pani stronie ?
– Mysle, ze tak.
– Ok. przygotujemy sie do obrony, i tak pierwsza rozprawa bedzie pojednawcza… moze sie uda…
Troche uspokojona wrócilam do domu. Zdalam relacje Joli, wsparla mnie, wiec moze nie bedzie tak zle.
Ochota na seks zniknela. Nie moge dac sie zlapac na czymkolwiek, to pierwsze zdjecie przeciez ktos zrobil z daleka, ON wspominal o jakims zboku, który robil zdjecia…
A moze to byla intryga JEGO, d**gie zdjecia przeciez robil fotograf… a teraz poslal je mezowi. On jakis czas temu zaczal mi sie przygladac… moze juz wtedy dostal pierwsze zdjecie…
O w morde… mój mezulek planowal to od wielu tygodni… zdazyl przeciez zlozyc pozew… pewne tez ma adwokata…
Nie moglam sie pokazywac na miescie, bo nie wiedzialam, czy nie kreci sie nastepny gnojek z aparatem.. Jedyne wyjscie to na plac zabaw z dziecmi.
A mojej siostrze to nie daruje… zawsze byla koscielna, ale bez przesady…
Interesy szly pelna para, troche balam sie swojej nadszarpnietej reputacji, ale nic sie nie stalo. Tyle, ze zaczelam patrzec na zycie ze strachem… Przeciez moga mnie sledzic… by wykorzystac to w sadzie….
Po miesiacu wariowalam od napiecia nerwów, strachu i niepewnosci.
Z kobiety sukcesu zyjacej pelnia zycia zrobil mój maz klebek nerwów…
Nie usmiecham sie, rozgladam na wszystkie strony…
Dzwoni Wojtek.
– Karolinko, slyszalem o twoich problemach… nie musimy sie juz spotykac…
– Nie wiem co powiedziec…
– Twój prezent zostal rozpakowany i skonsumowany…
– To znaczy ?
– Jestesmy razem i powiem ci, odzyskalem radosc zycia.
– Ciesze sie… to sie unormuje ale wiesz, ze sluze swoja dupka zawsze kiedy zapragniesz…
– Wiem slodziutka, jestesmy z Toba, jak co to pomozemy… tylko powiedz…
– Pa.
Wiedzialam od sasiadki, ze daje mu dupy w dzien i w nocy… ze szaleja za soba, i jesli tak dalej pójdzie, to bedzie slub.
Jednym idzie jak po masle, innym po grudzie…
Nawet moje dilda nie sprawialy mi radosci… Mam takie do przyczepienia do sciany w prysznicu… próbowalam z przodu i z tylu… nasmarowalam, bo bylam sucha… ale po kilku ruchach, zamiast sie podniecic rozplakalam sie.
Bylam przez cale zycie bardzo radosna dziewczyna, ostatni rok byl wyjatkowo szczesliwy, a teraz siedze w kacie prysznica i rycze jak przyslowiowa baba…bo nawet moja cipa nie chce sie zabawic…
Jedno pismo… jedna rozmowa z nim i z siostra… i praktycznie stracilam cala moja rodzine.
Zostaly mi tylko dzieci. I on chce mi je zabrac… Po moim trupie.
Nadszedl dzien rozprawy. Pojechalam do sadu z moimi przyjaciólmi…
– Pani Karolino, glowa do góry… damy rade… nie takie rozwody robilismy…
Latwo im mówic, ja sie po prostu teraz wstydze swojego postepowania… bede przedstawiona jako kurwa i dziwka, a nie jako matka i kobieta sukcesu…
Ubralam sie odpowiednio, skromnie, w dlugi zakiet.
Zobaczylam go na korytarzu… stal zgaszony, a jak mnie zobaczyl to od razu wszedl na sale… uciekl przede mna…
A ja go kocham… albo… ?
—————–Szczególy techniczne rozpraw rozwodowych zostaly przeze mnie skrócone do glównego watku———
Jego adwokat zaczal ostro, ze przedstawione zdjecia nie potrzebuja dodatkowego wyjasnienia, ze pokazuja jakim jestem czlowiekiem.
Ze rodzina nic nie znaczy dla mnie, ze ktos taki nie powinien zajmowac sie dziecmi…
Sedzina, byla to kobieta, zle… sama naprostowala, ze moze trzeba szukac porozumienia…
On od razu zaznaczyl , ze nie ma tu miejsca na pojednanie…i ze jego klient chce calkowitej opieki nad dziecmi… bo nic nie gwarantuje, ze nie bede… nie dodal – kurwa…
Bylo brzydko, nieprzyjemnie i coraz bardziej sie wstydzilam…
Moi adwokaci cos tam wymyslali, ale sedzina byla coraz bardziej przychylna mojemu mezowi…
Nawet zabral glos…
– Moja zona byla kiedys normalna prosta dziewczyna, teraz jest obca mi osoba i boje sie, jak to sie dalej potoczy. Boje sie o nasze dzieci, i o to, jak jej swiat wplynie na nas. Musi sie opamietac i przestac robic to, co robila. Musi dostac nauczke, ze zycie rodzinne to jest rodzina, a nie…to cos obrzydliwego… Te prezerwatywy znalazlem w jej torebce, my nigdy ich nie uzywalismy. Boje sie o choroby, wiadomo co to jest AIDS…
Jasna cholera, grzebal w moich rzeczach…
Jako swiadek wystapila równiez moja siostra.
Powiedziala, ze widziala moje kurewskie ciuchy, ze widziala jak sie zachowuje i ze podrzucalam jej dzieci idac na… nie dokonczyla… i ze widziala mnie przed galeria, jak stalam tak zle ubrana i tak wyzywajaco, ze cale miasto widzialo nie matke, tylko kurwe…
Zaznaczyla, ze pomoze szwagrowi w wychowaniu dzieci, ze on dobrze zarabia, i ze stac go na calodobowa opieke nad dziecmi…
Moi adwokaci zazadali, aby podal on kwote zarobków…a ponadto mial opisac sytuacje jego firmy, która ma potezne problemy na rynku i ze wiele oddzialów zamykaja i, ze jego pozycja moze szybko sie zmienic…
Odpowiadal zmieszany jak diabli, ze zarabia 6 tysiecy a na koniec spróbowal zostac chamem…
– Zreszta jakie to ma znaczenie, moja zona korzysta tylko z mojej karty i nie pracuje w ogóle… jest zalezna tylko ode mnie…
Moi adwokaci zasmieli sie, kiwnelam, ze sama odpowiem…
– Prosze wysokiego sadu, mój maz jest niedoinformowany. Jestem wlascicielka firmy, która zajmuje sie promocja mlodych artystów i otrzymuje z tego tytulu wynagrodzenie w kwocie pieciu tysiecy, a ponadto zyski firmy sa zainwestowane i tutaj mam wyciagi z comiesiecznych wplat na moje prywatne konto od firmy … takiej a takiej…
– Prosze podac te wyciagi…
Na pierwszym wyciagu bylo 10 tys, na d**gim juz 13, a na trzecim i czwartym 24 tysiace.
– Chce Pani powiedziec, ze obecnie zarabia Pani 24 tysiace miesiecznie ?
– Nie prosze wysokiego sadu, zarabiam 29 tysiecy, bo jeszcze jest 5 z firmy.
– Skad sa te pieniadze… ?
– Z ulokowanego i zainwestowanego kapitalu firmy ?
– A jaki to jest kapital ?
– 800 000 zl … prosze wysokiego sadu…
Wiem… to bylo sarkastyczne… ale nie moglam sie opanowac…
Cisza, która nastapila byla moja muzyka…
Omawialismy z adwokatami te kwestie, ale nie myslalam, ze ten prostak, mój maz, je podniesie.
Po minach jego i jego adwokata, oraz sedziny widzialam, ze dostali mocnego haka…
Wstapil we mnie duch walki, Jak oni… KURWA… mysla, ze bede pizda i dam sie wyruchac na sucho, to sa w bledzie. Ja zawsze z ruchania mam przyjemnosc… A nie po to dawalam dupy, aby pozbawiono mnie mojego sukcesu.
Jego adwokat wstal i zaczal.
– Kwestie finansowe w wychowaniu dzieci nie sa najwazniejsze, a mój klient, jako porzadny ojciec, mimo wszystko gwarantuje lepsze wychowanie swoich dzieci.
Poprosilam o zabranie glosu… zwrócilam sie wprost do niego…
Chce ci powiedziec, ze ja juz nie zyje, chociaz jeszcze nie umarlam, jestem jak struna, która zaraz peknie, nie doprowadz do tego, bo juz nic sie nie uratuje…
Nastapila cisza… a on odwrócil sie ode mnie… nie dal mi szansy…
Sedzina usmiechnela sie… zamknela jakas teczke i zbierala sie do zabrania glosu…
– Czy moge cos jeszcze dodac… wstalam…
– Chce zamknac przewód…
– Ale to jest bardzo wazne…
– Prosze.
Glos zatrzymal sie mi w gardle. nie wiedzialam, ze bede do tego zdolna. Ale los najwidoczniej tak chcial…
– Moje dzieci nie sa dziecmi mojego meza…
– Co Pani przez to rozumie ?
– Mój maz jest bezplodny i mam je z kims innym, jesli trzeba to przedstawie testy dna.
A teraz nastapil halas…
Ale raban… ta nie wiedziala gdzie spojrzec… jego adwokat nerwowo zaczal mu cos tlumaczyc…
Ona zaczela…
– Ale dzieci urodzone w zwiazku i tak naleza do meza…
Wtedy wstal mój adwokat…
– Ale na pewno sprawa ojcostwa bedzie przewazac w kwestii wychowania i opieki.
Wstalam i tez zabralam glos…
– Jak bedzie chcial sie z nimi widywac, to ja nie bede mu tego ograniczac…
Mój maz skurczyl sie jeszcze bardziej… raz sie spojrzal… nie ze zloscia… nie z zalem… tylko z wzrokiem przeprosin…
Zrozumial, ze w tym momencie stracil wszystko. Mnie, dzieci i rodzine, na której tak mu zalezalo…
Nie bedzie nauczki dla mnie, nie bedzie cwaniakowac… misterny plan polegl, a ja wygralam i on to zrozumial.
Patrzylam sie na czlowieka dla którego poswiecilam swoje zycie, dla którego zeszmacilam sie… aby urodzic mu dzieci, które teraz próbowal mi odebrac…
Zal mi go bylo… ale takiej zdrady nie wybacze mu nigdy…
Jestem wojowniczka, która wygrala, i która niestety placze z tego zwyciestwa.
Sad przyznal mu prawo do odwiedzin raz w tygodniu, koszta po jego stronie i oczywiscie rozwód, bez orzekania… zgodzilam sie…
Wychodzac zaczeli…
– Pani Karolino, szlo zle, ale im Pani dowalila, szkoda, ze nie wiedzielismy o tych rewelacjach…
– Nie chcialam ich ujawniac, ale nie bylo innego sposobu…
– Wygrala Pani i moze byc szczesliwa…
– Wcale nie jestem, dziekuje i do widzenia.
Mimo wszystko troche sie zawiodlam na nich, a moze oczekiwalam zbyt wiele. Dziwnie sie czuje, jestem matka i samotna kobieta.
Wczoraj mialam meza, dzis go juz nie ma…
Straszne uczucie… nie mam w sobie radosci, wygralam, ale wolalabym nigdy tego nie doswiadczyc…
Zwyciestwo z tak gorzka nuta, ze polecialam od razu do domu. Teraz to… no wlasnie… co z domem… ?
Czy podzial majatku tez bedzie… ?
Dzwoni moj maz.
– Slucham ?
– Przepraszam cie, nie wiem, co mnie podkusilo… jestem w stanie ci wybaczyc…
– Ty mi ?
– A co ?
– To nie twoje dzieci, daj sobie spokój, od dawna jestem samotna i jakos sobie radze…
– Od kiedy to trwalo ?
– Od pierwszej twojej prosby o dziecko… ty nie mogles… to rozwiazalam ten problem… i tak poszlo…
– Ile razy mnie zdradzilas… ?
– Nie chcesz znac prawdy…
– Ile !!!
– Wiele… nie liczylam…
– Z kim ?
– Z wszystkimi… daj mi spokój… co z domem… mam sie wyprowadzic… ?
– Nie… odezwe sie…
Rozlaczyl sie…
Zobaczylam malego czlowieczka… który rzuca sie jak ryba w sieci… Naprawde, juz od wielu miesiecy bylam uczuciowo, z jego strony, porzucona…
Mialam moich kochanków, oni zapelniali mi te pustke… ale nie bylam swiadoma, ze moje zycie i tak sie rozpada.
Musial planowac to od tygodni… i od tygodni byl coraz bardziej oddalony… az w koncu jestem sama. Ja i moje dzieci.
A los… co… smieje sie…kpi… ?
Mijaly tygodnie wypelnione pustka i niepelna rodzina…
Przez internet kupilam nowe zelowe dildo i w lazience gwalcilam swoja cipke, albo dupke raz na tydzien…
Nie potrzebowalam wiecej… duzo seksu we mnie zgaslo.
Wojtek mial swoja ciezarna suczke. Kilka razy rozmawialam z nia. Planuja slub za dwa miesiace, oczywiscie jestem zaproszona, jako glówny gosc… a ja mam to gdzies…
Mlody prawie nie odzywa sie do mnie, zabralam mu mamusie. Przestala dawac mu dupy… i o to chodzilo. Teraz czas na niego, ja mu nie dam, to znajdzie sobie w koncu.
Mariusz pojechal w Polske na… to nazywa sie … czytanie…
Te wielkie sieci wszystko zalatwily, a moja sytuacje kazdy rozumial…
Nie mialam nikogo i nie szukalam…
Pieniadze plynely, a ja nie mialam ochoty nawet isc na zakupy…
– Pani Karolino, mysle, ze ma Pani depresje…
– Jolu, mówmy sobie na ty… juz tak dlugo sie znamy…
– Dobrze. Powinnas isc do lekarza…
Pierwszy raz zobaczylam od razu w wyobrazni mojego poloznika… i jego zgrabne palce…
– Nie, ja nie mam depresji…
– Siedzisz w domu, nie rozmawiasz z nikim, nawet na ciuchy nie idziesz, Ania nie dzwoni, sasiad nie przychodzi… myslisz, ze to jest zycie… ?
– Moze masz racje.
Wyobrazenie lekarza, który leczylby mnie seksem bylo kuszace… ale mój poloznik to nie te****uta… a moze wlasnie psycholog ?
– Dobrze, poszukam jakiegos przystojnego psychologa….
Ale sie rozesmiala… moze byc kobieta…
– O nie, ja tylko z mezczyznami…
Gadam jak najeta… ale chyba sie usmiechnelam…
Ok, ogole to wlochate zaniedbane cipsko… i znajde sobie lekarza dla duszy i ciala.
Za trzy dni mam wizyte…
Super, zaczelam nosic korek, i jest jak na poczatku. Dupa zapomniala do czego sluzy, jakby mnie ktos teraz wzial, to poplakalabym sie z bólu…
Odwalilam sie i pojechalam.
Musze stanac na nogi, bo slub za 3 tygodnie.
W poczekalni siedzial facet…
– Pan czeka ?
– Nie, tak… na zone czekam…
Po 10 minutach wyszla…
– Prosze, teraz Pani…
– Witam, jaki mamy problem ?
Facet kolo 50… szpakowaty, przystojny… moze… ?
– Przeszlam ciezki rozwód i nie moge dojsc do siebie…
– A ile trwal z wiazek…
– 6 lat…
– Dzieci ?
– Dwójka…
– Maz odwiedza je… ?
– Niestety, ani razu…
– Zna Pani powód.. ?
– Tak, znam, to nie jego dzieci, wiec je nie odwiedza…
– Z poprzedniego zwiazku Pani ?
– Nie, mam je z innymi facetami…
Cisza… jak makiem zasial…
– Rozumiem…
– I co sie dzieje ?
– Nie moge sobie z tym poradzic, jestem zalamana, chodze jak robot i nic mnie nie cieszy. brakuje mi jego, nadal go kocham i zaluje, ze tak sie stalo…
– Moze jednak fakt urodzenia dzieci innych facetów mial na to wplyw, ze byly maz odsunal sie nawet od dzieci…
– Do dnia rozwodu nie wiedzial o tym…
– A dlaczego tak sie stalo… ?
– Nie mógl miec, bo jest bezplodny, wiec musialam zrobic to dla niego…
– I nie podejrzewal ?
– Nie, ale dostal zdjecia, jak sie puszczam i zlozyl pozew o rozwód…
– Dziwi sie Pani… ?
– Nawet nie, ale to boli… zawiódl mnie…
– A moze to Pani go zawiodla… tak sie prowadzac…
– Nie przyszlam tu po porady na temat mojego zycia, tylko jak wrócic do niego…
– Faceci sa prosci w takim rozumowaniu… dla niego jest Pani dziwka i koniec…
– A dla Pana tez… ?
– Trudno to inaczej ujac…
– Jest Pan chamem, a nie lekarzem… pomylila sie przychodzac tu…
– Takty sa niezmienne…
Wstalam i walnelam drzwiami jak najglosniej… ale burak… lekarz… raczej psychol… a ja myslalam… ale jestem glupia… kolejny raz…
Los ladnie sobie ze mna pogrywa…
Wrócilam do domu i rozplakalam sie kolejny juz raz…
Jola próbowala cos mówic… ale nie docieralo…
Sama zniszczylam wszystko… i to przez NIEGO i mojego… zachcialo mu sie dzieci, a d**gi wciagnal w pulapke podniety i seksu… a potem mnie zniszczyl…
Swiat facetów… nienawidze ich… za dobre mialam serce i za miekka dupe. Teraz boli mnie wszystko.
Przezywalam swoja rozpacz w samotnosci, az nadszedl tydzien przed slubem sasiadki z Wojtkiem. Wiem, ze musze isc… nie chce… ale musze…
W srode polecialam do Anki po bardzo porzadny ciuch. Ona tez planuje wyjsc za swojego, nadal pierdoli sie z zulami, aby… jak to ujela… miec zycie w równowadze…. Wszystkim sie uklada. a mnie wali… ciekawe… i cholernie smutne…
Piatek fryzjer, paznokcie… sobota ostatnia kapiel i makijaz… Bylam gotowa cialem, ale nie dusza…
W urzedzie bylo normalnie, on móglby wziac koscielny, ale ona nie…
Radosc, usmiechy, zyczenia i lzy…
Mocno mnie przytulila…
– I dla ciebie jeszcze zaswieci slonce, zobaczysz…
– Pewnie, tylko kiedy…. ?
– Wtedy, gdy nie bedziesz sie tego spodziewac…
Jak zobaczylam fotografa to wzielo mnie na zwracanie… nienawidze zdjec i filmowania…
Gdy wyjechalismy do lokalu dopiero doszlo do mnie… oczywiscie… a gdzie ma byc wesele… jak nie w najlepszym lokalu i to jeszcze znajomego…
Jedziemy do Roberta.
Nie wiem, czy sie cieszyc, czy smucic… ostatnio byl taki dziwny…
Lokal ustrojony przepieknie, wszystko bylo takie ladne, bezowe… zespól gral cos milego… oczywiscie wszyscy usmiechnieci, tyle, ze znalam tylko Wojtka, ja i mlodego.
Posadzili mnie przy zupelnie obcych ludziach, jedynie jej syn byl przy mnie, a potem zobaczylam Patryka
– Bedziesz przy mnie ?
– Bede.
– Nie znam nikogo… Patryk tez usiadzie sie z nami… ?
– To jego rodzice…raczej beda razem..
Aha… od razu przypomniala mi sie historia z kompotem z piwnicy, jak dala mu dupy… i jak chodzila przy siostrze i szwagrze ze sperma w majtkach ich syna…
Usmiech wrócil do mnie na chwile… lekko sie rozprezylam…
Minela godzina, tance sie zaczely, a ja odmawialam kazdemu…
Robert byl na poczatku, potem zniknal… nawet mnie nie zauwazyl… ale teraz widze go z panem mlodym.
Chwila… patrza na mnie… Robert kiwa glowa na przywitanie… i… podchodzi po chwili…
– Pani Karolino, co za zbieg okolicznosci…. Wojtek to mój najlepszy przyjaciel… i wlasnie wytlumaczyl mi, ze to przez Pania sie zeszla para mloda….
– Przedstawilam ich tylko sobie…
– Nie wazne, ale stalo sie, to i tak los kierowal Pania i… nimi oczywiscie… ciesze sie, czy bede mógl liczyc na jakis taniec…jesli maz pozwoli…oczywiscie…
– Jestem sama dzis…
– A dlaczego… ?
– Bo… jestem… lza naplynela mi do oka… samotna matka… rozwiódl sie ze mna…
– Jak to mozliwe, z taka kobieta ?
Prawie zaczelam plakac… ale tak bardzo chcialam komus sie wygadac… tak wyrzucic z siebie tygodnie smutku….
– Nie bede Pana zanudzac…
– Wrecz przeciwnie, jestem dobrym sluchaczem… czasami lepszym od psychote****uty…
I tu sie rozesmialam… rozbroil mnie, bo dupek u którego bylam byl beznadziejny.
– Smieje sie Pani…
– Pierwszy raz od wielu tygodni… i to dzieki Panu. Kiedys Pan sie rozesmial przeze mnie…
– Pamietam, ale u mnie to bylo po wielu latach…
– Pogadamy ?
– Chetnie.
Poszlismy do baru, zamówil mi sok… sobie równiez…
– Nie pije Pan na weselu ?
– Nie pije w ogóle i wesele tego nie zmieni… jak to sie stalo…?
Wzielam gleboki oddech… namyslilam sie… pomyslalam o losie… który… cos kombinuje…i zaczelam.
– Mój maz nie mógl miec dzieci, a bardzo pragnal, wiec wzielam sprawy w swoje rece, i aby byc dobra i przykladna zona i matka… puscilam sie z takim jednym na zaplodnienie…
– O… grubo… ale nie oceniam…
– Potem mezowi zachcialo sie d**giego dziecka, wiec kochajac go do szalenstwa, zrobilam d**gi raz ten sam numer. Udalo sie, mamy… mielismy dwójke pieknych dzieci…
– I co sie stalo ?
– Facet od dzieci, zaczal mnie szantazowac. Chcial darmowego seksu, byl natarczywy, nagrywal mnie, robil zdjecia…a gdy mu sie postawilam, to chyba przeslal je mezowi. A on postanowil odebrac mi dzieci, twierdzac, ze puszczalska nie moze wychowywac dobrze jego dzieci…
– Brzydko… i co ?
– Przegral, bo to nie jego dzieci, musialam sie przyznac, bo mialam wrazenie, ze przegram… wiec jestem samotna matka z dwójka dzieci…
– Mówilem, ze los jest paskudny… wredny… i chamski… prosze… robila to Pani dla meza, a on tak sie odwdzieczyl… ja bym tego nigdy nie zrobil… chociaz, mialem bardzo podobna sytuacje w zyciu… chociaz… nie…
Nareszcie sie dowiem.
– Tak, a jaka ?
Zawahal sie… ale jak rozmawiamy… to rozmawiamy…
– Moja zona… to miala byc zabawa w kochanka. ale ona potraktowala to powaznie i psychicznie, i fizycznie zaczela zdradzac mnie z nim, a gdy zaszla w ciaze, to sama postanowila odejsc…
– I co ?
– Odeszla… zostawila mnie z dwójka malych synów… dzieci plakaly za matka wiele tygodni.
– To smutne.. i co dalej ?
Nie moglem sie z tym pogodzic i wybralem droge zemsty. Dzis zaluje tego, d**gi raz tego nie zrobilbym….ale stalo sie…
– Co Pan zrobil ?
– Zniszczylem jego zycie, jego cala rodzine, interes… i na gruzach zbudowalem swoja fabryke…
Wielokrotnie zalowalem potem swojego postepowania… ale w tamtym momencie wydawalo mi sie to logiczne.
– Tez tak postapilam, zniszczylam zycie mojemu mezowi, mówiac mu, ze to nie jego dzieci, ale tak zrobilam w tamten chwili… bo to bylo wlasnie… logiczne…
– Hm… inne sytuacje, a postepowanie podobne… moze naprawde tak mialo byc… jestesmy podobni troszke do siebie…
– Nie lubimy jak nas ponizaja najblizsi…
– Dokladnie, dobrze to Pani ujela…
– A co z zona ?
– Odeszla od niego gdy skonczyly sie im pieniadze. Przyjalem ja z powrotem pod dach, z obietnica, ze mnie nie zdradzi…
– I co ?
– Zdradzila… z moim pózniejszym przyjacielem… który, w tamtym momencie nie byl swiadomy z kim uprawia seks, podobno sie znacie, to Wojtek, ten który zalatwial Pani lokal na impreze…
– Tak, chodzi z moja przyjaciólka Ania…
I wszystko jasne, znam cala historie…
– A dzieci ?
– Zostaly ze mna, musialy… bo ona zrezygnowala z nich raz, wiec i d**gi nie byl trudny… I tu tez nie jestem porzadny, bo mialem nagrania z jej seksu, gdy dawala wielu…ale nigdy nie uzylbym ich w sadzie. Po prostu zgodzila sie, zreszta podobno jest z jednym ze swoich mlodych kochanków i tez maja dziecko…
– Nie widze obraczki… jest Pan z kims… ?
– Nie…
Usmiechnal sie rozbrajajaco…
– Dzieci mi wystarcza, a ponadto jestem triathlonista i treningi zajmuja mi duzo czasu… a oprócz tego… e… dajmy spokój… napijmy sie za zdrowie mlodej pary…
– Nie lubie niedokonczonych rozmów…
– Nie spotkalem jeszcze kobiety dla mnie…
– Chodzi o wyglad ?
– Nie… o charakter, a wlasciwie o podejscie do pewnych spraw… przestanmy… chodzmy zatanczyc…
Poszlismy, Cholera, juz myslalam, ze wszystko wiem, a widze, ze nadal, nic nie wiem.
Przytulal mnie troszke za bardzo jak na obcego… czasami nawet spojrzal sie dziwnie mi w oczy…
– Pani Karolino…
– Jestem Karolina, prosze przestac…
– Robert.
Osobno, specjalnie pocalowal mnie w dlon…
– Tak Robercie ?
– Dobrze mi tanczy sie z toba…
– Wlasnie czuje…
– Chyba za dlugo jestem sam…przepraszam, ale jestes taka… inna od reszty…
– Wielu mówilo mi, ze jestem wyjatkowa… ja tez lubie i umiem sluchac… powiesz mi jakiej kobiety szukasz ?
Jak juz powiedzialam A, to jade dalej, do odwaznych swiat nalezy…
Westchnal… przytulil mocniej, lecial wolny kawalek… swiat teraz krecil sie wokól nas… nie bylo slubu, nie bylo innych ludzi… tylko my i nasz taniec przytulaniec…
– Powiem ci, ale nikomu ani slowa… obiecujesz ?
– Obiecuje…
– Wypre sie wszystkiego i przestaniemy sie lubic…
– Obiecuje.
– Jestem facetem, który ma slabosc do sytuacji, gdy jego ukochana zona oddaje sie innemu…
– Zdradza go ?
– W pewnym sensie, ale za jego zgoda, czasami w jego obecnosci, ale niekoniecznie…
– Ciekawe.
– Wiem, jestem zboczony, ale na swiecie jest wielu facetów takich jak ja i to nazywa sie cockold, facet to rogacz, a zona hotka. Tyle, ze ja nie lubie byc ponizany przez jej kochanka, co czesto sie dzieje w takich zwiazkach. Jestem jej mezem, jej panem i wladca. Ma nie sluchac, a ja bede sluchac jej. Moja idealna kobieta jest zmyslowa, inteligentna, kochajaca i jest kurwa, ale tylko dla mnie.
– Robert ?
Zrobilo mi sie goraco, swiat zawirowal… serce zaczelo mi walic jak oszalale… objelam go jeszcze mocniej…
– Slucham ?
– Ja jestem taka kobieta…
– Co ?
– Jestem kobieta, która jesli pokocha, to zrobi dla swojego faceta wszystko…. a szczególnie bedzie sie pierdolic… z kazdym, którego on wskaze… nie robi mi to zadnej róznicy, jesli on tego pragnie…
– Co ty, niemozliwe… los sobie kpi ze mnie… zartujesz prawda ?
– Nie… a moze nasze spotkania, niby przypadkowe, doprowadzily nas do tej chwili…
– Rzeczywiscie…
– Myslalam, ze los mnie nie lubi, az znalazlam Ciebie…tu i teraz..
– Ja mysle dokladnie tak samo …
– A wiesz, co powinni zrobic ludzie w takiej sytuacji ?
– Isc za glosem losu i spróbowac…
Spojrzelismy sie na siebie i tak mocno pocalowalismy, ze muzyka juz dawno nie grala, a my zaczarowani stalismy na srodku sali i calowalismy sie jak oszalali…
– Ja chyba… bardzo mi sie podobasz…
– Ty mi tez… niemozliwe…
I dalej w sline. Nie wazni byli wszyscy goscie, muzyka zaczela leciec dalej… oni sie bawili, a nam otwieral sie nowy swiat.
Czy to mozliwe, ze tak wszystko sie ulozylo, abym spotkala faceta swoich marzen ?
Moja cipka skoczyla na swoje wyzyny, cycki poczulam, ze sie podniosly… brodawki na pewno byly widoczne… a na udach zrobilo sie mokro…
– Wiesz co ?
– Tak Karolinko…
– Plone…
– Mnie tez uwiera…
Nachylilam sie do jego ucha, objelam glowe i szepnelam…
– A chcialbys mnie wypierdolic ?
Chwycil mnie za reke, zdazylam tylko zobaczyc jego metny wzrok i juz wychodzilismy przez kuchnie…
Za nia bylo jego biuro…
Zamknal drzwi, ja juz sciagalam majtki, on rzucil marynarke… rozpinal spodnie… podnioslam sukienke do góry… rozszerzylam nogi i czekalam…
Patrzyl mi sie tylko w oczy, chwycil za szyje, pociagnal… Boze od razu w idealny sposób… i … wszedl we mnie. Odlot…
Objelam go za glowe, on mnie za tylek i zaczal jazde…
Jeczalam jak oszalala… glowa nie nadazala za podnieceniem… chcialam szybciej i mocniej… mocniej i szybciej… on robil to cudownie… bylam w odlocie od samego poczatku… a kazda sekunda potegowala cale moje podniecenie….
Walil mnie jak maszyna, sapal i dociskal, jakby chcial caly we mnie wejsc…
Rozkosz od cipki szla do glowy i z powrotem…
– Wez mnie od tylu, wypierdol jak swoja suke…
Szarpnal, oparl o biurko i równie mocno wszedl… i pierwsza rzecza jaka zrobil, to zlapal mnie za szyje, i scisnal… Prawdziwy Pan i jego sunia…
Wladczosc w kazdym uscisku… zaczelam wyginac sie mocniej… sama wbijalam sie w niego…a jego jedna reka powedrowala na piers… uslyszalam westchniecie….
– Jestes moja ?
– Jestem…
– Bedziesz sie pierdolic dla mnie ?
– Tylko dla ciebie, tak… bede…
Jak to mnie bralo… facet pozwoli mi sie pierdolic z wszystkimi… tak… zrobie to dla niego i… dla siebie…
– Bede lac… gdzie chcesz… ?
– Tam gdzie ty… mój Panie…
Wiedzialam, ze chce mnie posiasc… kazdy to chce… wyciagnelam reke do tylu i docisnelam jego biodra do siebie… zrozumial… do okresu tydzien. moze lac…
Strzelil… a i mnie szarpnelo… klimat zalatwil wszystko…
– Dostalas tez ?
– Zawsze z Toba… kochany…
– Jestes…
– Wyjatkowa, przekonasz sie…
Calowal mnie po placach, wygielam sie i dostalam pocalunek w usta…
– Szaleje za Toba… tyle lat czekania…
– Ja tez myslalam, ze zostane teraz sama… a tu zdziwienie…
Gdy wyciagnal szybko ubralam majteczki… niech nasiakna… to mój maly fetysz, od czasu opowiesci sasiadki… z Patrykiem…
– Na pewno moglem ?
Kleknelam i zaczelam mu czyscic…
– Mogles… a tak ogólnie, to moglabym urodzic ci dziecko, jakbys chcial…
– Jezu…
– Co ?
– Moja byla… tak powiedziala do swojego kochanka… do niego… a ty to mówisz do mnie… widzisz jaka jest róznica… ?
– Dla mnie to normalne…
– Ja pierdziele… musze to zrobic…
– Co takiego… ?
Zaczal sie ubierac… zapial spodnie, koszule, ubral marynarke, poprawil wlosy, podszedl do sciany i odchylil obraz. Tam byl sejf… otworzyl go i cos wyciagnal…
Podszedl do mnie… kleknal i pokazal w dloni pudeleczko…
– Karolinko, wyjdziesz za mnie ?
– Robert… glos mi zamarl w gardle… Robert… ja… ja… TAK… oczywiscie….
Rzucilismy sie w ramiona… potem pokazal pierscionek… duzy… cholera… naprawde duzy… wlozyl mi na palec…
– Naprawde bedziesz moja ?
– Juz jestem…
Oszalalam. Koniec zycia i nagle poczatek. Jestem pijana za szczescia. A Robert smieje sie caly czas… jest tak radosny jak dziecko…
– Znowu sie usmiechasz…
– To przez ciebie… KOCHAM CIE.
– Ja równiez CIE KOCHAM.
—————————
Przepraszam za brak seksu, ale to jest os tego opowiadania, od wielu tygodni kierowalem sie do tego momentu… chyba rozumiecie…